wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział IX

          Reszta wieczoru minęła zdecydowanie dużo spokojniej, niż jego początek. Harry nie odezwał się do mnie nawet słowem, a co więcej nie zaszczycił mnie nawet jednym krótkim spojrzeniem, co uznałam za przejaw jego głębokiej ignorancji i niedojrzałości. To nie tak, że oczekiwałam od niego przeprosin na kolanach i Bóg wie jeszcze czego. Wystarczyłoby zwykłe skinięcie głową, które pokazałoby mi, że chłopak niespecjalnie dumny jest ze swojego wcześniejszego zachowania. Niestety nic takiego się nie wydarzyło, a nieprzyjemne ukłucie w okolicach serca pojawiło się wraz z chwilą, gdy uświadomiłam sobie, że od dziś mam wroga już nie tylko w Zaynie, ale również w tym, na pozór uroczo wyglądającym, chłopcu. Uczucie, które się z tym wiązało było dla mnie czymś zupełnie nowym i możliwe, że zabrzmi to nieco zuchwale, to nigdy wcześniej nie przytrafiło mi się, aby ktoś w tak jawny sposób demonstrował swoją niechęć do mojej osoby. Byłam raczej lubiana, a zawieranie nowych znajomości przychodziło mi z łatwością. Czasem bywałam opryskliwa i chwilami zdawać by się mogło, że moja empatia mieści się gdzieś mniej więcej w łyżeczce do herbaty, a mimo to ludzie w jakiś niewiarygodny sposób lgnęli do mnie i wręcz łaknęli mojej uwagi. Nieważne jak bardzo próbowałam ich od siebie odpychać i być dla nich nieprzyjemna, oni i tak krążyli gdzieś wokół mnie, zawsze gotowi w razie gdybym miała zmienić zdanie. Dopiero poznanie Malika uświadomiło mnie, że nie zawsze moje relacje z ludźmi muszą się układać tak, jakbym tego chciała. Nie byłabym z tego powodu specjalnie smutna, bo Mulat i jego znajomi naprawdę byli ostatnimi osobami, o których sympatię chciałabym zabiegać, jednak spokoju wciąż nie dawał mi fakt, że ci dwaj ocenili mnie z góry. Bez wcześniejszego poznania wrzucili mnie do jednego worka ze swoimi największymi wrogami i w żaden znany mi sposób nie dali mi szansy na zmianę ich negatywnej opinii. Może i nie powinno mnie to obchodzić, jednak chcąc nie chcąc było mi przykro z tego powodu, czego oczywiście nie miałam zamiaru dać po sobie znać.

          - Vera, Zayn- męski, stanowczy głos zabrzmiał gdzieś w końcu sali, a ja słysząc swoje imię, automatycznie uniosłam wzrok ku górze.

          Wszyscy się zbierali i już za moment każdy miał rozjechać się w stronę swoich domów, co jeśli mam być szczera, było dla mnie prawdziwym wybawieniem. Byłam wykończona i jedyne o czym wtedy marzyłam to długa, relaksująca kąpiel, która odciągnie moje myśli od tego cyrku. Zdecydowanie nie miałam ochoty czuć się jak niechciany gość, dlatego jak najszybciej pozbierałam swoje rzeczy, gotowa wręcz wybiec z tego pomieszczenia, byle tylko jak najdalej od nich wszystkich.

          - Pojedziecie jednym samochodem z Zackiem- zakomunikował krępawy mężczyzna, który jak się domyśliłam, był jednym z pracowników Modest!.

          Skrzywiłam się nieznacznie na jego słowa, jednak powstrzymałam się od jakiegokolwiek komentarza. Miałam dość uszczypliwości, jak na jeden dzień, dlatego uznałam, że prowokowanie Zayna, czy Zacka w tej sytuacji nie jest zbyt dobrym pomysłem. Bez słowa podniosłam się z swojego miejsca i ruszyłam ku wyjściu z hali. Gdzieś w połowie drogi poczułam, jakbym zapomniała o czymś cholernie istotnym. Zmarszczyłam brwi, spoglądając na swoją skórzaną torbę, którą zwykle zawieszoną miałam na prawej ręce. Była tam, więc to nie mogło być to. Telefon również wyraźnie czułam w lewej kieszeni swoich obcisłych jeansów, co oznaczało, że dwie rzeczy, które potencjalnie mogłam zgubić, czy gdzieś zostawić, mam, a zagadka mojego nagłego niepokoju nadal pozostała niewyjaśniona. Sama nie wiedząc co robię, zatrzymałam się wpółkroku i przygryzając dolną wargę, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mój wzrok niemal od razu odnalazł wysokiego chłopaka, stojącego gdzieś w kącie sali. Jego brązowe tęczówki wyraźnie spoczywały na mojej twarzy, a kiedy brunet zdał sobie sprawę z tego, że i ja na niego patrzę, uśmiechnął się nieśmiało w moją stronę. Bez namysłu odwzajemniłam jego gest, po czym szybkim krokiem ruszyłam ku niemu.

          - Liam. Ja.. Wiesz.. Miło było cię poznać- język trochę mi się plątał, co bardzo szybko spowodowało, że na moich policzkach pojawiły się szkarłatne rumieńce.

          To nie tak, że Payne onieśmielał mnie swoją osobą. Zdecydowanie bardziej onieśmielała mnie jego dobroć i to, że mimo wszystkich przeciwności zachował się względem mnie bardzo w porządku. Dał mi szansę, a ja nie miałam zamiaru jej zmarnować. On jako jedyny próbował mnie chociaż odrobinę poznać, zanim dokona fatalnego osądu na mój temat. Doceniałam to i byłam mu naprawdę wdzięczna, jednak żadne słowa nie wydawały mi się wystarczająco dobre, aby określić to, co rzeczywiście czuję. Miałam jednak nadzieję, że te mądre, czekoladowe oczy dostrzegą to co we mnie siedzi i że nie będę musiała nic mówić, aby wiedział, że tak jak ja na niego, tak i on może na mnie liczyć.

          - Trzymaj, zapisałem tu swój numer, gdyby coś się działo.. Nie krępuj się- uśmiechnął się ciepło, a ja wsunęłam ręce gdzieś pod jego ramiona i zagarnęłam go do krótkiego uścisku. Chłopak był zaskoczony takim obrotem sprawy niemal tak samo jak ja swoją nagłą otwartością, ale mimo to również owinął ręce wokół mnie, pokrzepiająco pocierając dłońmi moje ramiona.

          - Dziękuję i do zobaczenia- posłałam mu ostatni przyjazny uśmiech, po czym dołączyłam do Zayna, który przyglądał się całej tej scenie z niesmakiem.

          Przez całą drogę do samochodu Malik się nie odzywał, co niespecjalnie mi przeszkadzało, więc również postawiłam na ciszę. Nie zwróciłam nawet większej uwagi na to, kiedy chłopak złapał mnie za rękę i machinalnie splótł ze sobą nasze palce. Powoli uczyłam się podchodzić do tego wszystkiego, jak do zwykłej pracy. Nie jeżyłam się już za każdym razem, kiedy chłopak mnie dotykał, czy całował. Wiedziałam, że to część przedstawienia i póki robił to w odpowiednich momentach, kiedy to nie byliśmy sami, było mi wszystko jedno. Wyszliśmy z budynku, gdzie powitały nas błyski fleszy. "Vera jutro będziesz na okładce, uśmiechnij się!" powiedziałam do siebie w myślach, imitując przy tym skrzekliwy głos Grega, po czym wpuściłam na swoje usta najszerszy, a zarazem najbardziej promienny uśmiech, na jaki było mnie stać w tamtej chwili. Byłam już tak zatopiona w tej grze, że postanowiłam iść o krok dalej i dać w końcu coś z siebie i spróbować sprawić, że mój ojciec będzie ze mnie zadowolony. Niewiele myśląc mocniej ścisnęłam dłoń swojego towarzysza, po czym owijając drugą rękę wokół niego, ciaśniej przylgnęłam do jego ciała. To było dla niego niczym zaproszenie, na którego przyjęcie nie musiałam czekać zbyt długo. Chłopak z udawaną troską zerknął przelotnie na moją twarz, po czym składając krótki pocałunek gdzieś w moich włosach, poprowadził mnie w stronę czarnego Mercedesa mojego ojca. Z boku cała ta scena musiała wyglądać naprawdę uroczo, natomiast mnie chciało się wymiotować na samą myśl o tym. Mimo wszystko odczuwałam pewnego rodzaju satysfakcję. Tym razem udało mi się odstawić wszystkie swoje emocje i uczucia gdzieś na bok. W końcu przestałam być słaba i krucha, jaka byłam przez ostatnich kilka tygodni. Wtedy miałam wrażenie, że głupie docinki i dziwaczne zachowanie Zayna od tego momentu nie mają na mnie kompletnie żadnego wpływu. Znów stałam się panią własnego losu i postanowiłam wykorzystać ten nagły napływ siły w stu procentach. Przecież robiłam to wszystko po to, aby spełnić swoje marzenia i to właśnie na tym miałam zamiar się skupić. Z tą pozytywną, jak na mnie, myślą wsiadłam na tylne siedzenie pojazdu, wlepiając swój wzrok w ekran telefonu. Zaraz potem Mulat pojawił się tuż obok mnie, natomiast Zachary zasiadł za kierownicą i bezceremonialnie odpalił silnik. Pierwsze kilka minut drogi odbyliśmy w kompletnej ciszy, co uznałam za dobry omen. Nikt nikogo nie atakował, nie warczeliśmy też na siebie, dlatego pojawiła się we mnie malutka iskierka nadziei na to, że uda mi się dotrzeć do domu, bez wcześniejszego rozpętania trzeciej wojny światowej.

          Przez cały miniony dzień nie miałam zbyt wiele czasu dla siebie i swoich spraw, a co za tym szło, nie skontaktowałam się z Marcusem ani razu. Sprawy pomiędzy nami miały się ostatnio nie najgorzej, dlatego uznałam, że napisanie do niego krótkiego smsa będzie czymś właściwym. Zabierałam się właśnie za wysyłanie wiadomości, kiedy kątem oka dostrzegłam, że Zachary z prawdziwym zainteresowaniem przygląda się moim poczynaniom. Staliśmy akurat na światłach, więc miał co do tego spore możliwości. Spojrzałam na niego pytająco, ale on po prostu odwrócił wzrok, wbijając go gdzieś na drogę przed sobą.

          - No co?- spytałam w końcu nieco bardziej ostro, niż bym tego chciała.

          - Nic.. Po prostu dziwi mnie, że wciąż myślisz o Marcusie w ten sposób, w końcu nie będziecie się widzieć przez sześć miesięcy, to kupa czasu- odparł tak swobodnym tonem, jak gdybyśmy właśnie rozmawiali o pogodzie.

          Pomijając fakt, że nie miałam zielonego pojęcia, co właśnie próbuje mi insynuować mój ojciec i tak poczułam się niespokojna. Cokolwiek to było, wiedziałam, że nie jest to nic dobrego, w przeciwnym razie Zack na pewno by mi o tym nie wspomniał.

          - O czym ty mówisz do jasnej cholery? Jakie sześć miesięcy?- wyrwało mi się, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

          Najwyraźniej sprawiłam mu tym wyjątkową przyjemność, ponieważ uśmiechnął się w ten specyficzny dla siebie, cyniczny sposób, po czym jakby od niechcenia rzucił:

          - Zaproponowałem mu staż w Nowym Jorku, a on się zgodził, nie mówił ci nic?

          W jednej chwili poczułam, jak cała krew napływa mi do twarzy i dałabym sobie rękę uciąć za to, że wyglądała ona wtedy niczym dojrzały pomidor. Byłam wściekła na Zacka za ten lekceważący ton głosu, którym się posługiwał i którym przy okazji kompletnie wyprowadzał mnie z równowagi. Po raz kolejny pokazał, że moje nieszczęście go bawi i choć teoretycznie powinnam się już do tego przyzwyczaić, to wciąż tak samo doprowadzało mnie to do szału. Poza tym tutaj nie chodziło o jakąś błahostkę, ale o chłopaka, na którym szczerze mi zależało, a który swoją drogą znowu mnie rozczarował. Nie zastanawiałam się zbyt długo, niemal od razu wybrałam numer Butlera i przyłożyłam telefon do ucha. Ta sprawa nie mogła czekać, a ja potrzebowałam natychmiastowych wyjaśnień, na które najwyraźniej musiałam jeszcze trochę poczekać, ponieważ szatyn najzwyczajniej w świecie nie odbierał. Próbowałam dodzwonić się do niego jeszcze kilka razy, ale żadna próba nie przyniosła mi oczekiwanego sukcesu. Z bezsilności miałam ochotę się rozpłakać, a cichy rechot mojego ojca sprawiał, że coraz poważniej zaczęłam rozważać rzucenie się na niego i gdyby nie to, że aktualnie prowadził i mógł nas wszystkich zabić, z pewnością zrobiłabym to.

          - Spokojnie Vera, na pewno chciał ci o tym powiedzieć, tylko zapomniał, przecież to nic takiego..- dodał rozbawiony Zayn.

          - Och, zamknij się- mruknęłam rozeźlona.

***

          Od powrotu do domu próbowałam się skontaktować z Marcuem, jednak wyglądało na to, że zapadł się pod ziemię. Nie odbierał moich telefonów, nie odpisywał na smsy ani na żadne inne wiadomości. Zupełnie jakby mnie unikał. Wierzyłam jednak, że jest to spowodowane nadmiarem pracy w kancelarii. Po południu miałam zamiar zrobić mu niespodziewaną wizytę w pracy, żeby go wyciągnąć na lunch, ale jakaś telepatyczna siła przyciągnęła go do mnie i w porze lunchu stanął w moim progu. W ręce trzymał tort i dwa kubki kawy, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. Nie było mi do śmiechu i miałam ochotę zwyzywać go od najgorszych, mimo to powstrzymałam swoje nerwy i postanowiłam dać mu szansę na wytłumaczenie się.

          - Przepraszam - powiedział nagle, robiąc skruszoną minę - Dowiedziałem się o tym dwa dni temu i nie wiedziałem, jak mam ci o tym powiedzieć. Dopiero teraz jest między nami dobrze, a ja robiłem duże kroki, aby to znowu zepsuć. Nie chcę cię stracić, Vera.

          Stałam i tępo patrzyłam w tort, który chłopak miał w ręce. Słowa Butlera odbijały mi się w głowie, przetwarzałam je i chciałam jakoś odpowiedzieć, jednak żadne słowa nie wydawały mi się odpowiednie. Z jednej strony wiedziałam, co czuje i w stu procentach rozumiałam jego obawy, ale z drugiej myślałam, że jesteśmy już na takim etapie, na którym mówimy sobie wszystko, nieważne jak bardzo miałoby to zaboleć drugą osobę. Szczerość miała być podstawą naszego związku. Nie miałam prawa wściekać się na chłopaka, bo sama zrobiłam dokładnie to samo gdy podpisałam kontrakt z Modestem. Wierzyłam, że ta sytuacja nas czegoś nauczyła i oczekiwałam, że Marcus zachowa się lepiej niż ja wtedy. Szczególnie, że dobrze wie, jakie to uczucie, gdy ktoś kogo kochasz ukrywa przed tobą tak ważne sprawy.

          - Mam nadzieję, że ten tort jest czekoladowy - powiedziałam, uśmiechając się lekko.

          Nie byłam w stanie zrobić tego lepiej, bo nie chciałam udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Bo nie było. Mimo to zaprosiłam go do środka i po chwili siedzieliśmy przy blacie w kuchni, jedząc tort i popijając najlepszą kawę pod słońcem. Powoli się rozluźnialiśmy i nasza rozmowa nabrała sensu. Marcus miał rację: to tylko sześć miesięcy. Damy radę. Przetrwaliśmy pakt z diabłem, więc jakiś głupi staż nie powinien być dla nas problemem. Zac jak zwykle nie powiedział mi wszystkiego, powodując nieporozumienie pomiędzy mną i moim chłopakiem. Powinnam się już nauczyć, jednak za każdym razem dawałam się złapać w tą pułapkę. Czas mijał i w końcu Marcus musiał wracać do kancelarii. Jednak zanim to się wydarzyło, mój telefon dał o sobie znać, gdyż mój kochany ojciec po raz kolejny potrzebował czegoś ode mnie. Jak dobrze wychowany piesek poszłam do gabinetu Zaca, aby znaleźć dokumenty, o które prosił. Zajęło mi to parę minut, jako że sterta teczek i papierów była tam ogromna. Przerzucałam kartki, nieźle się przy tym irytując, aż w końcu odnalazłam to, czego szukałam. Szybkim ruchem pociągnęłam za zieloną teczkę, a razem z nią wypadły inne dokumenty. Westchnęłam głęboko i wzięłam się za zbieranie kartek, gdy przed oczami mignęło mi nazwisko Marcusa. Przez chwilę zastanawiałam się, czy zobaczyć owe papiery. Zdawało mi się, że jest to przekroczenie pewnej granicy. Nie powinnam się tym interesować, gdyż były to sprawy pomiędzy Butlerem, Zackiem i kancelarią. Jednak ciekawość wzięła górę. Przeleciałam kartkę wzrokiem, wyłapując najważniejsze informacje. Staż w Nowym Jorku, sześć miesięcy, wszystko opłacone, podpisane dwa miesiące temu. W jednej chwili poczułam zbierającą się we mnie złość. Rzuciłam wszystkie papiery, które dotychczas trzymałam w ręce i z tą jedną konkretną kartką zbiegłam po schodach na dół, aby moment później cisnąć ją na blat, przy którym nadal siedział szatyn.

          - Dwa dni? Naprawdę Marcus? Co ty sobie w ogóle wyobrażałeś? Że się nie dowiem?!- zawyłam wściekle, zakładając ręce na piersi.

          Chłopak z początku wyglądał tak, jakby rzeczywiście nie miał zielonego pojęcia o co mi chodzi, jednak po kilku sekundach wodzenia wzrokiem po kartce najwyraźniej wszystko do niego dotarło, bo momentalnie pobladł na twarzy. Z zniecierpliwieniem obserwowałam, jak jego jabłko Adama unosi się ku górze i ciężko opada, kiedy on głośno przełyka ślinę, z pewnością obmyślając kolejną, durną wymówkę. Trwało to na tyle długo, że miałam wrażenie, iż Butler dał za wygraną i skończył już z wymyślaniem niestworzonych historyjek, które miały za cel załagodzić narastające między nami napięcie. Niespodziewanie twarz chłopaka przybrała zupełnie nowego wyrazu i w tamtym momencie zdawało mi się, że stanęła przede mną kompletnie inna osoba. Teraz to on wyglądał na wyprowadzonego z równowagi, a jego zaciśnięta szczęka tylko i wyłącznie utwierdziła mnie w przekonaniu, że z nieznanego mi powodu jest cholernie zdenerwowany.

          - Nie udawaj, że tak cię to boli, tak naprawdę pewnie cieszysz się, że w końcu nie będę stał na drodze do twojego szczęścia z Malikiem- splunął, a gdyby z jego oczu mogły ciskać błyskawice, byłabym już martwa.

          Stałam i patrzyłam na niego, próbując zrozumieć o co mu chodzi. Skąd nagle wyczarował takie oskarżenia? Przecież dobrze wiedział, jaki mam stosunek do Zayna i całej tej sytuacji. Dlaczego do cholery znowu zaczął mnie atakować? Myślałam, ze ten temat mamy już za sobą.

          - Nie patrz tak na mnie. Widziałem twoje zdjęcia w telefonie z tym pajacem. Mogłaś przynajmniej je zablokować.

          Jego głos był tak okrutnie szorstki i przepełniony jadem, że nie wiedziałam, jak mam zareagować. Dopiero po chwili dotarło do mnie to co powiedział. Po części miał rację- w moim telefonie rzeczywiście było kilka zdjęć, na których byłam razem z Malikiem, ale to tylko i wyłącznie ze względu na to, że zarząd kazał mi dodawać coś związanego z nami na różne portale społecznościowe. Tak dla wiarygodności, jak nazywał to Greg. Niestety Marcus po raz kolejny nie wziął takiej możliwości pod uwagę. Z pewnością wyjaśniłabym mu całe to nieporozumienie, gdyby nie to, że uderzył mnie fakt, że przeszukiwał mój telefon. Tak nie wygląda zaufanie, a on mówił o tym, jak gdyby była to najnormalniejsza rzecz na świecie, tymczasem ja nie mogłam zrozumieć, jak mógł być na tyle bezczelny, aby bez mojej zgody i wiedzy dotykać coś tak osobistego jak komórkę.

          - Grzebałeś w moim telefonie?! Masz paranoję!

          - Nie taka znowu paranoję skoro znalazłem te zdjęcia. Od początku wiedziałem, że lecisz na tego brudasa, ale myślałem, że została ci chociaż odrobina godności. Puszczasz się z nim na lewo i prawo, a kto wie, może z tymi jego koleżkami też. Jestem ciekaw, czy twoja matka byłaby dumna z córki dziwki- wycedził przez zaciśnięte zęby, a ja po prostu zamarłam.

          Nie mogłam uwierzyć w to co wygadywał ten człowiek. To było jakby ktoś zdzielił mnie z ciężkiego obuwia prosto w twarz. Usłyszeć coś takiego od kogokolwiek nie byłoby zbyt miłym doświadczeniem, natomiast takie słowa wypływające z ust własnego chłopaka- to dopiero był cios.

          - Jak możesz być aż takim idiotą Marcus?! Nie chcę cię więcej widzieć! Wynoś się stąd i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy! Masz rację, cieszę się z twojego wyjazdu, mam nadzieję, że już nigdy stamtąd nie wrócisz- syknęłam oburzona, po czym wybuchnęłam go z kuchni.

          Czułam zbierające się w moich oczach łzy, ale w tej sytuacji Butler był ostatnią osobą, przed którą chciałam pokazać swoją słabość, dlatego w całym tym letargu zaczęłam szarpać jego koszulę i wyrzucać go z domu. Było przy tym dużo krzyku i obelg, a cała nasza wymiana zdań stała się jedną wielką szarpaniną. W tamtym momencie nie dbałam o nic. Miałam gdzieś to, że za chwilę ktoś może się pojawić pod domem i wszystko zobaczyć. Chciałam jak najszybciej pozbyć się Marcusa i zapomnieć o tym, że ktoś taki jak on kiedykolwiek był w moim życiu.

          W jednej chwili szatyn przytrzymał mnie za oba nadgarstki i przycisnął mnie do ściany i mimo, ze nadal próbowałam się wyrywać, to na niewiele mi się to zdało. Miotałam się pod jego ciałem, wyrzucając z siebie coraz to nowsze bluzgi.

          - Puść mnie i wyjdź!- wrzeszczałam, jednak chłopak jak zwykle za nic miał moje słowa i jedynie jeszcze mocniej docisnął swoje ciało do mojego, na dobre przygważdżając mnie do ściany.

          - To jeszcze nie koniec Vera, nie pozwolę na to, żebyś przyprawiała mi rogi z kimś takim jak Malik. Pożałujesz tego- mruknął mi prosto do ucha, po czym poluźnił uścisk na moich nadgarstkach tak, że w końcu byłam w stanie go od siebie odepchnąć.

          Chłopak odsunął się ode mnie, po czym rzucając mi ostatnie, zawistne spojrzenie opuścił mój dom. Ja natomiast stałam niczym słup soli, z niedowierzaniem wpatrując się w drzwi, które dosłownie kilka sekund wcześniej zamknęły się z głośnym hukiem. Nie wiedziałam co mam myśleć i co zrobić. Byłam w tak ciężkim szoku, że jakakolwiek najprostsza czynność była wtedy dla mnie naprawdę niewiarygodnym wyzwaniem. Trudno było mi uwierzyć, że to wszystko rzeczywiście się wydarzyło. Ta scena była taka abstrakcyjna i niedorzeczna, że całkiem podświadomie zaczęłam ją wypierać ze swojej głowy. Czułam się, jak w jakimś paskudnym koszmarze, z którego mimo szczerych chęci, nie potrafiłam się wybudzić.

          Bóg jeden wie ile jeszcze bym tak stała, gdyby nie głośny dzwonek mojego telefonu, który uporczywie drażnił moje uszy. Otrząsnęłam się z tego dziwnego amoku i lekko drżącą ręką chwyciłam urządzenie. Byłam tak zaaferowana tym co się stało, że nawet nie zerknęłam na ekran, po prostu odebrałam, wyczekując czyjegoś głosu po drugiej stronie słuchawki.

          - Mój kumpel Mike ma dzisiaj urodziny, wybieramy się z kilkoma znajomymi do klubu, będę po ciebie około dziewiątej- chłodny ton głosu Zayna dotarł do mnie po kilku sekundach i choć w innej sytuacji na pewno byłabym z tego niezadowolona, to teraz właściwie było mi wszystko jedno.

          Nie miałam siły na słowne przepychanki z Malikiem, dlatego kiwnęłam jedynie głową na znak, że się zgadzam. Sprawa z Marcusem tak bardzo mnie pochłonęła, że przez to nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Zayn nie może zobaczyć przez telefon mojej reakcji i najzwyczajniej w świecie wypadałoby coś odpowiedzieć. Ja jednak milczałam, tępo wlepiając spojrzenie na ulicę za oknem.

          - Vera? Jesteś tam?

          - Tak, tak.. Ja.. Bądź o dziewiątej, na razie.

          Nie czekając na reakcję chłopaka, po prostu się rozłączyłam i niczym zahipnotyzowana ruszyłam w stronę swojego pokoju, gdzie bez zastanowienia ułożyłam się na łóżku i zwijając się w kłębek, przymknęłam powieki. Nie chciałam płakać, naprawdę nie chciałam tego robić i wszystko było dobrze do momentu, kiedy w jednej sekundzie słowa Marcusa wróciły do mnie niczym bumerang. Próbowałam wyprzeć to obrzydliwe wspomnienie ze swojej pamięci, a ono jak na złość wciąż do mnie wracało i to ze zdwojoną siłą. Jedna łza spłynęła po moim policzku, tworząc na nim delikatną stróżkę wody, a zaraz za nią pojawiła się cała fala kolejnych. Z następną sekundą coraz bardziej zatapiałam się w swojej rozpaczy, aż w końcu zaczęłam szczerze wątpić w to, że ten lament jest związany tylko i wyłącznie z dzisiejszą kłótnią. To tak jakby puściły we mnie jakieś zawory, które do tej pory były bardzo silnie zakręcone. Wszystkie przykrości, które przydarzyły mi się w ostatnim czasie gromadziłam gdzieś w sobie, aż w końcu czara goryczy się przelała z chwilą, kiedy Marcus wspomniał o mojej matce. To był cios poniżej pasa, uderzenie z całej siły prosto w najbardziej wyczulone miejsce. Na coś takiego nie zasługuje nawet największy wróg, tak mi się przynajmniej wydawało. Natomiast Butler najwyraźniej miał inne zdanie na ten temat, skoro bez skrupułów zaatakował mnie w taki sposób.

          Histeria, w którą wpadłam, trwała jeszcze przez dość długi czas, aż w końcu całkowicie wykończona zasnęłam. Po kilku godzinach obudził mnie jednak donośny, dziecięcy śmiech dochodzący z dołu. Od razu zrozumiałam, że to Matty i jego nowa opiekunka wrócili do domu. Nie chciałam pokazywać się bratu w takim stanie, dlatego czym prędzej poderwałam się z łóżka i pobiegłam w stronę łazienki. Przemyłam twarz, po czym uniosłam głowę i spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam fatalnie. Włosy były potargane i wywijały się we wszystkie strony świata, od ciągłego szarpania za nie w akcie desperacji, natomiast niemal cała moja twarz spuchła i zaczerwieniła się od długiego płaczu. Bogu dzięki tego dnia nie zdążyłam się jeszcze pomalować, bo gdyby się tak stało, z pewnością wyglądałabym dużo gorzej, o ile to w ogóle możliwe. Nie miałam czasu, a tym bardziej ochoty na dalsze użalanie się nad sobą, dlatego wytarłam twarz i poprawiłam fryzurę, po czym z udawanym uśmiechem wyszłam z łazienki. Dziarskim krokiem przebyłam drogę do holu, w którym tak jak się spodziewałam, zastałam Matty'ego wraz z Macy. Chłopiec gdy tylko mnie dostrzegł, podbiegł i rzucił mi się w ramiona. Lubiłam takie powitania, właściwie nigdy nie zdarzyło się, aby Matty przywitał mnie w inny sposób. Zawsze cieszył się tak samo mocno i za każdym razem z takim samym przejęciem opowiadał mi o tym, co wydarzyło się danego dnia. Był jak niewielki promyk słońca, który mimo swoich niedużych gabarytów potrafił rozświetlić każdy mój dzień. Tak było i tym razem. Widok jego uśmiechniętej buzi był niczym miód na moje serce i wiedziałam, że jedyne czego potrzebuję w tej chwili, to jego obecność. Jako że do imprezy z Zaynem i jego znajomymi miałam jeszcze trochę czasu, uznałam, że to dobry moment na to, aby zaopiekować się bratem. To było jak transakcja wiązana: on będzie cieszyć się z mojego zainteresowania, a ja odciągnę swoje myśli od Marcusa i jego niedorzecznego zachowania, a ostatecznie wszyscy będą zadowoleni.

***

          Mimo ogromnych starań niestety mój humor nie uległ zbyt wielkiej zmianie. Wciąż byłam rozżalona i smutna, a w okolicach serca nieustannie odczuwałam nieprzyjemny uścisk, który natarczywie przypominał mi o tym, o czym tak usilnie starałam się zapomnieć. Zabawa z Matty'm jedynie na kilka chwil poprawiła mi nastrój. Śmiech chłopca odrobinę ukoił moje nerwy, natomiast ów lekarstwo nie działało zbyt długo, ponieważ niedługo po tym musiałam zacząć się szykować na wieczorne wyjście do klubu. Zayn, tak jak obiecał, pojawił się w moim progu tuż po upływie godziny dwudziestej pierwszej. Wyglądał nieźle, co rozdrażniło mnie jeszcze bardziej. Zdecydowanie dużo łatwiej byłoby mi nie zaprzątać sobie nim głowy, gdyby tylko wyglądał chociaż odrobinę gorzej. Tymczasem jego idealna fryzura, kilkudniowy zarost i ciemne, o przeszywającym spojrzeniu oczy sprawiały, że ciężko było mi oderwać od niego wzrok. Przez moment po prostu stałam, wlepiając oczy w jego przystojną twarz i nie zważając zupełnie na nic innego. Brunet milczał, co zdarzało mu się ostatnio coraz częściej. W przypadku innej relacji z pewnością wzięłabym to za coś, co niezbyt dobrze wróży znajomości, ale z Mulatem było inaczej. Z początku nigdy nie był w stanie powstrzymać się od głupich żartów i docinków, a teraz po prostu milczał, co naprawdę uznawałam za coś dobrego. Bez słowa zabrałam skórzaną kurtkę i wyminęłam chłopaka, kierując się w stronę jego samochodu. Naprawdę nie miałam dzisiaj ochoty na użeranie się z nim, dlatego postanowiłam, że po prostu będę go ignorowała. Biorąc pod uwagę to, jak potraktował mnie dzisiaj Marcus, jakiekolwiek zachowanie Zayna nie wytrąci mnie z równowagi. W milczeniu pokonaliśmy drogę do klubu, co było jakimś naszym sukcesem. Wydawało mi się, że Malik wyczuł, że coś jest ze mną nie tak i postanowił sobie odpuścić, jednak gdy tylko samochód zatrzymał się na parkingu, a brunet otworzył moje drzwi, całe to wyobrażenie runęło.

          - Spróbuj nie przynieść mi wstydu.

          Wzruszyłam tylko ramionami, bo uwaga chłopaka wpadła jednym uchem i wypadła drugim. Splotłam swoją dłoń z jego i zmusiłam się do najlepszego uśmiechu, jaki teraz mógł zagościć na mych ustach. Wszystkie kąśliwe uwagi spływały po mnie, zupełnie jakby nic się dla mnie nie liczyło.

          Jak na złość, gdy tylko weszliśmy do klubu, Butler zaszczycił mnie kolejną wiadomością tekstową. Przygryzłam mocno wargę i mocniej ścisnęłam dłoń Zayna, który prowadził nas przez tłum, próbując odnaleźć znajomych. Pociągnęłam go za rękę, ignorując to, co do mnie mówi i przejęłam kontrolę. Nogi same kierowały mnie w stronę baru. Miałam ochotę pokazać Marcusowi, jak świetnie bawię się bez jego żałosnej i kłamliwej osoby. Zamówiłam kolejkę shotów dla siebie i mojego udawanego chłopaka, po czym szeroko uśmiechnęłam się na widok jego zdezorientowanej miny.

          - Za dzisiejszy wyśmienity wieczór, ostro zakrapiany alkoholem!- powiedziałam, unosząc shota do góry - Nasze zdrowie.

          Połknęłam zawartość kieliszka i napój przyjemnie rozlał się po moim gardle, piekąc mnie lekko. Czułam, że przy Zaynie mogę poszaleć, bo nie będzie moją kulą u nogi. I chwała mu za to.
















Dobra.. Nie będę pieprzyć o tym, że bardzo mi przykro z powodu tego, że tak długo nic nie dodawałam, bo każdy już o tym wie. Niestety nic na to nie poradzę.. Przeżywam ostatnio swój najlepszy, a zarazem najgorszy okres w życiu i ciężko pogodzić z tym inne rzeczy. Sporo podróżuję, spędzam czas ze znajomymi, ogólnie trwonię kasę. Teraz już się trochę uspokoiło, więc wracam do Was z nowym rozdziałem. Wiem, że obiecywałam Wam mega rozpierduchę w tym odcinku, ale niestety musiałam go nieco inaczej podzielić, niż to planowałam. Impreza ze znajomymi Zayna miała być również w tym rozdziale, ale uznałam, że jest zbyt ważna, aby tak bezczelnie ją ukrócić. Jeśli chciałabym ją tutaj napisać w taki sposób, jak planuję, rozdział wyszedłby po prostu kolosalnych rozmiarów i źle by się go czytało, dlatego uznałam, że przeniosę to do rozdziału dziesiątego. :) Mam teraz dużo więcej czasu niż zawsze, więc planuję właśnie swój wielki powrót do blogowania. Zaczęłam od dodania rozdziału, ale już za chwilę biorę się za nadrabianie ulubionych blogów i tak jak obiecałam- za jakieś nowe opowiadania. :) Mam nadzieję, że wakacje spędzacie równie ciekawie jak ja (nie, zupełnie się nie przechwalam XD), a jeśli nie, to oczywiście Wam tego serdecznie życzę! Następny rozdział za około półtorej tygodnia, do napisania! <3

ask
twitter
stabiliser

13 komentarzy:

  1. rozdział super. A marcus zachował się okropnie, czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałam się podpisać haha ~@heroineNialler

      Usuń
  2. No nieźle się porobiło ! Czekam tylko aż Zayn się o wszystkim dowie :D , dobrze że Vera ma teraz tez Liama , a ja sie tam ciesze żę Marcus pojechał ! (nie lubiłam go :D ) , czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życze weny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, podejrzewam, że poznanie Zayna i Harry'ego dość mocno wstrząsnęło Verą, zwłaszcza jeśli, jak sama twierdzi, dotąd nie miała jakichś problemów w kontaktach z innymi ludźmi. Właśnie to jest najbardziej irytujące: kiedy jakaś osoba nie zada sobie nawet najmniejszego trudu, żeby Cię poznać, a mimo to Cię skreśla, stawia na Tobie krzyżyk i z góry przypina łatkę, która w większości przypadków niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Dokładnie to zrobił Malik, a zaraz po nim Styles. W sumie czego mogłam się spodziewać - podejrzewam, że jest sporo osób na świecie, które zareagowałyby tak samo jak Harry. Wydaje mi się, że tylko Liam jest pozytywnie nastawiony do Very, bo chociaż Louis i Niall się nie odzywali, to i tak nie wyglądali na zadowolonych z jej towarzystwa. Już sobie wyobrażam, co Zayn musiał im nagadać... Albo też sami są na tyle butni, żeby wieszać na kimś psy z góry, przed zamienieniem z tą osobą choćby kilku słów. Na szczęście jest ktoś taki jak Liam, który nieco rozjaśnia otoczenie. Był naprawdę uroczy z tym numerem telefonu, cieszę się, że Vera może liczyć chociaż na niego. To zapewne wiele jej ułatwi, zawsze się przyda jakaś przyjazna dusza.
    Podziwiam Verę, że zaczyna stopniowo dystansować się do swojego zadania. Wyobrażam sobie, jak trudno musi jej być z tymi wszystkimi czułymi gestami względem Zayna, zwłaszcza że ten jak na razie jawi się jako gbur i dupek. Wszystko byłoby dużo prostsze, gdyby on był choć odrobinę sympatyczniejszy. Nie zdążyłam się za wiele poskarżyć w myślach na Malika, bo doszło do tej rozmowy między główną bohaterką a jej ojcem. Przyznam szczerze, że kiedy wyszła na jaw ta sprawa ze stażem, to szczęka dosłownie mi opadła. Spodziewałam się, iż może Modest planuje wysłać Verę w trasę z One Direction, że niby towarzyszy swojemu chłopakowi, a tu się okazuje, że ta półroczna rozłąka dotyczy wyjazdu Marcusa. Nie wiem, na kogo byłam bardziej wściekła - na Zaca, który jest jednym wielkim skurwielem, czy może na Butlera, zawodzącego własną dziewczynę po raz kolejny. Powiem Ci, że jeszcze zanim dotarłam do tych przykrych scen, które nastąpiły potem, przez głowę przewinęła mi się myśl: "Vera, kopnij w dupę tego fagasa, bo z tego związku nic Ci dobrego nie przyjdzie". Cóż, najwyraźniej wróżbita Maciej ma konkurencję, ponieważ bardzo szybko okazało się, że miałam rację. Marcus zjawił się w drzwiach dziewczyny zapewne z miną skruszonego psiaka, który zbił wazon, dlatego nie dziwię się, że ta mu wybaczyła. I pomyśleć, że gdyby przez przypadek nie znalazła tych cholernych papierów, to sprawa by się wygładziła. Ja po prostu nie wierzę w bezczelność Marcusa! Nie dotarło do niego, że Zac stara się za wszelką cenę rozdzielić go ze swoją córką, skusił się wizją jakiegoś pożal się Boże stażu, o czym nawet nie pisnął słówka. A potem, czym dosłownie powalił mnie na kolana, zamiast przeprosić, tłumaczyć się, no cokolwiek, to odwrócił kota ogonem i zaczął atakować Verę. NO LITOŚCI TY GŁUPI GNOJU, TA TWOJA ZASRANA ZAZDROŚĆ NIC NIE ZDZIAŁA, VERA BY CIĘ NIE ZOSTAWIŁA, GDYBYŚ NIE NAZYWAŁ JĄ DZIWKĄ. "Pożałujesz tego" - żebyś Ty zaraz czegoś nie pożałował ciulu. Wybacz to nagromadzenie niezbyt ładnych słów, ale po prostu nie da się inaczej XD Cieszę się, że Vera w końcu posłała tego debila na drzewo, w końcu nigdy nie pałałam do niego zbytnią sympatią, ale mimo to boję się, że ten jeszcze namiesza. No cóż, przekonamy się.
    Nic dziwnego, że po tym całym incydencie bohaterka popadła w istną histerię. Nawet ten suchy telefon od Zayna brzmiący tak, jakby generał wydawał rozkazy jakiemuś mało znaczącemu żołnierzykowi spłynął po niej jak po kaczce. Co się dziwić? Facet, którego kochała, któremu już wybaczyła naprawdę wiele, oszukał ją, a na dodatek zwyzywał, oskarżył o wyjęte z kosmosu rzeczy i ogólnie potraktował okropnie. Aż się ucieszyłam, kiedy pojawił się Matty - ja właśnie też traktuję go jak takie słoneczko. Nie jestem miłośniczką dzieci, a tego chłopca znam tylko z Twoich rozdziałów, ale jak Boga kocham, jest tak słodki i kochany, że aż mam ochotę go przytulić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwróciłam uwagę na przemyślenia Very dotyczące zaskakującej ciszy, w jaką ostatnio popada Malik w jej obecności. Dla niej to coś niepokojącego, za to dla mnie znak, że chłopak zaczyna stopniowo ją poznawać i wydaje mi się, że ochota na żarty jej kosztem zaczyna mu przechodzić. Owszem, Vera pewnie usłyszy od niego jeszcze mnóstwo niemiłych uwag, ale i tak robi postępy. Podejrzewam, że teraz oboje ululają się jak jakieś żule, ale w sumie co im szkodzi, warto oczyścić organizm od czasu do czasu XD Zresztą mam nadzieję, że po tym wieczorze Zayn spojrzy na Verę nieco inaczej, o ile już tego nie zrobił.
      Kochana, nawet nie wiesz, jak ja się cieszę, że wróciłaś. Niesamowicie tęskniłam za Twoimi opowiadaniami i tylko czekałam, aż dodasz jakiś rozdział. Ten powyższy w pełni mnie usatysfakcjonował, co nie zmienia faktu, że niecierpliwie czekam już na ciąg dalszy, a także na nowość na Stabi. Życzę Ci przede wszystkim czasu, weny i chęci <333

      Usuń
  4. No elo, leniwa szmato :* Już wszyscy zdążyliśmy zapomnieć co za chujstwa (mówię o bezczelnym Harrym :/) się działy w tamtym rozdziale, bo żeś się tak rozleniwiła, że pożal się Boże!!! Ale ja akurat jestem ostatnią osobą, która ma jakiekolwiek prawo zwracać Ci na to uwagę xD No więc.. Ten oto odcinek miałam zaszczyt rzecz jasna czytać zarówno we wszystkich wersjach roboczych, jak i w ostatecznej i regularnie pisałam Ci co o nim myślę, pewnie pamiętasz niektóre moje reakcje, ale po raz kolejny powtórzę się.. No takiej akcji z Marcusem się, kurwa nie spodziewałam. Kiedy pojawił się i powiedział, że dowiedział się o stażu kilka dni wcześniej, to złagodniałam i nieco się uspokoiłam, ale gdy Vera znalazła papiery to aż mi się gorąco zrobiło ze zdziwienia. Poważnie. Kompletnie się tego nie spodziewałam. W ogóle ten odcinek jest taki jakiś "gęsty" XD Dużo się dzieje i to same konkrety, konkretne konkrety :D Wiem co tam dalej się podzieje tak bardzo ogólnikowo, ale nie mogę się doczekać jak opiszesz całą imprezę i to, co ma się na niej wydarzyć, a jestem pewna, że wyjdzie świetnie, a mnie umili wieczór i poprawi humor :D Kosiam i czekam na Stabi, które masz mi za sekundę wysłać na fejsie (zazdrośćcie mi wszyscy XD). Całuski <33333 (PS. Aivalar, dałam więcej trójek :/)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej misiu <3
    Mam jeden dzień opóźnienia, ale ostatnio mam takiego mega lenia, że kompletnie nic mi się nie chce. Także przepraszam, już biorę się w garść i postaram się wyprodukować jakiś sensowny komentarz. Jeszcze wspomnę, że ogromnie się cieszę, że dodałaś nowy rozdział po tak długim czasie i trzymam za słowo, że już wracasz na dobre do blogsfery i rozdziały będą pojawiać się regularnie. Trzymam mocno kciuki za to!
    Wcale nie dziwię się Verze, że po tej akcji z Harrym czuła się tak, jak się czuła. Styles zachował się paskudnie, aż nie mam nawet ochoty sobie tego przypominać. Ocenił ją z góry, kompletnie jej nie zna, a już wysnuwa jakieś chore wnioski. Łatwo jest mówić, żeby się nie przejmowała, ale z tej sytuacji chyba nie ma innego wyjścia. On i Zayn są siebie po prostu warci. Obrażeni na cały świat, a tak naprawdę nie wiedzą, że dziewczyna została zmuszona do tego kontraktu. Jestem bardzo ciekawa ich reakcji, kiedy ten fakt w końcu wyjdzie na jaw, bo kiedyś musi, prawda? Czekam na to niecierpliwie!!
    Zachary to kompletny kretyn (ej, w ogóle teraz zczaiłam, że gra go u Ciebie Gabriel Macht <3333333333 i aż żałuję, że musi być takim dupkiem XD) - doskonale wiedział, w jakim momencie poinformować Verę o tym, że zaproponował Marcusowi ten staż. Ta wiadomość rzeczywiście musiała być dla dziewczyny jak wręcz lodowaty prysznic. W końcu ufała swojemu chłopakowi, a tymczasem on nie raczył jej nic powiedzieć, ba, nawet przestał się do niej odzywać i postanowił, że nie będzie odbierał telefonu. Już wtedy czułam, że coś jest nie tak, ale zupełnie nie spodziewałam się tego, co stało się później.
    Nieco przychylniejszym okiem spojrzałam na Marcusa, kiedy powiedział, że Zachary zaskoczył go tą propozycją i dowiedział się dosłownie kilka dni wcześniej. Całkowicie zrozumiałabym jego zakłopotanie i strach o reakcję Very, to normalne. Już sądziłam, że wszystko idzie w dobrą stronę, aż tutaj nagle dziewczyna dowiaduje się czegoś takiego. Swoją drogą, bardzo się cieszę, że postanowiła zajrzeć do tych papierów, bo inaczej żyłaby ze świadomością, że wszystko dobrze się skończyło, a tymczasem Marcus miałby na sumieniu spore kłamstwo.
    Nie muszę chyba mówić, że jest kompletnym idiotą, skoro ośmielił się powiedzieć Verze coś takiego. Gdyby miała jakiś wybór, jestem pewna, że spieprzałaby od Malika jak najdalej. ALE KRETYNIE ONA NIE MA WYBORU, NIE MA. A to, że na pokaz została dziewczyną Zayna, nie oznacza, że miziają się na prawo i lewo gdzie popadnie, no ludzie. Jakby dobrze się przyjrzeć to widać, że kompletnie nie są szczęśliwi w swoim towarzystwie. Boję się tego, co Marcus zamierza, bo widać, że był naprawdę wkurzony. Mam jednak nadzieję mimo wszystko, że się opamięta i jeszcze będzie przepraszał Verę za swoje szczeniackie zachowanie.
    Jestem ciekawa tych wydarzeń na imprezie, bo coś czuje, że będzie się wiele działo. Vera chciała odreagować, a w towarzystwie Malika mogło okazać się to trudne, wręcz niemożliwe, ale jak widać na razie wszystko idzie jak należy. No nic, czekam na rozdział kolejny i dużo weny Ci życzę. Ściskam mocno <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka słoneczko! <3
    Ulżyło mi, że wracasz do nas dobre. Ostatnio naskrobałam Ci, nieskromnie mówiąc, świetny długi komentarz, ale blogspot się na mnie obraził i go nie zapisał, co sprawiło, że odechciało mi się pisać od nowa, więc wracam dziś i mam nadzieję, że się nie gniewasz <3
    Rozumiem, że chłopcy z zespołu są zmęczeni tym życiem ustawianym przez menagerów, ale to nie oznacza, że mają prawo tak traktować Bogu ducha winną dziewczynę. Nie znają okoliczności w jakich została wmieszana w ten cały cyrk, a co ważniejsze nie znają jej i nie powinni ją oceniać z góry, bo tak wygodniej.
    Liam na szczęście mnie nie zawiódł i okazał Verze nieco sympatii i wsparcia, co doceniam tak samo jak i ona.
    Nie mogę nie wspomnieć o Matty'm który rozczula moje serce za każdym razem, gdy o nim czytam. Na kilometr widać, że kocha swoją siostrę najmocniej na świecie i, że to właśnie on rozświetla jej dzień. Po prostu nie można go nie uwielbiać.
    Marcus od początku nie rozumiał Very i czekałam tylko aż wywinie jakiś numer, no i proszę. Nie dość, że przyjął propozycję wyjazdu, ukrywał to przed nią to na koniec jeszcze naubliżał jej od najgorszych i zaczął grozić. Padalec i kretyn!
    A jeśli już o padalcach i kretynach mowa to trzeba tu wspomnieć o Zaynie Maliku, który wcale nie ułatwia Verze tego niewdzięcznego zadania, co prawda jest bardziej milczący, ale i tak mnie wkurza swoją wyniosłością, chłodem i złośliwością.
    Ciekawi mnie to jak będzie zachowywał się wobec niej na tej imprezie. Podejrzewam, że po dużej dawce alkoholu mogą się przed sobą otworzyć albo nawet... ZAPRZYJAŹNIĆ. Chociaż wątpię by to potrwało dłużej niż stan upojenia i kac.
    Nie mogę się doczekać dalszego ciągu, nie trzymaj nas długo w niepewności!
    Całuję <3

    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dadż!
    Jakże ja Cię kochać muszę, skoro zmusiłam swoją leniwą, zmęczoną i tłustą dupkę by skomentować ten PAKT Z DIABŁEM (uwielbiam, gdy używasz tego określenia, chyba wiesz dlaczemu ^^) Komentarz, który tu zostawię będzie krótki i pewnie pozbawiony sensu, ale chcę wiedzieć, że dbam i zależy mi na tym opowiadaniu.

    Co do relacji Vera i Liam to uwierz mi, chyba nic mnie tak nie cieszy jak to, że laska znalazła jedną przychylną dusze w tym okrutnym świecie, który wydaj się na nią uwziąć. Każda nowopoznana osoba wydaje się być w stosunku do niej nieprzyjaźnie nastawiona, albo mieć ukryty motywy by ją wykorzystać. A tutaj na jej drodze staje bardzo przyjemny i dobry człowiek jak Payne.

    Markus. Dobra, jego, Zaca, Malika i parę innych osób wyrzucamy za okno.

    Pijana Vera? Muszę to zobaczyć.

    I tyle ode mnie. Wybacz, że tak biednie. Odbiję następnym razem. Serio.

    M.K

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeeeeju...
    Zabiję tą świnię ! Jak mógł powiedzieć coś takiego ?!
    Jak ona mogła się w nim zakochać ?! Masakra jakaś... o :
    Malik nie lepszy kurna ;-;
    Vera pijana ?! Dawaj mi szybko kolejny !
    Ten wyszedł ci wspaniale <333
    Pozdrawiam ,życzę weny i miłych wakacji ; D

    OdpowiedzUsuń
  9. hej! Jeśli szukasz zwiastunownii, która wykona dla Ciebie zwiastun, zapraszam na magiczne-zwiastuny.blogspot.com !

    OdpowiedzUsuń