piątek, 24 października 2014

Rozdział X

          Muzyka dudniła w moich uszach, a wypity alkohol buzował w żyłach. Tańczyłam, śmiałam się i rozmawiałam z ludźmi, z którymi normalnie nie byłabym w stanie zamienić nawet jednego słowa, ale byłam pijana, dlatego było mi wszystko jedno. Najlepszym było jednak to, że czułam się z tym tak cholernie dobrze, ta nagła swoboda i lekkość niemal wznosiły mnie ku górze. Choć na tych kilka chwil nie myślałam o Marcusie, milionie napływających połączeń i smsów od tego dupka i o tym, że rankiem będę musiała stawić temu wszystkiemu czoła i to było dobre. Nawet Zayn nie mógł zmienić mojego wyśmienitego nastroju, nie dziś. To był mój wieczór zapomnienia o problemach i bólu, który ze sobą niosły. W zamyśle ten dzień należał do jednego z najbliższych przyjaciół Zayna, Josha, który obchodził właśnie swoje dwudzieste trzecie urodziny, ale mnie nie bardzo obchodziło świętowanie. Jedynym powodem, dla którego zgodziłam się na przyjście do klubu, było zapomnienie i to właśnie na tym miałam zamiar się skupić.

          Sama nie byłam pewna, ile tak naprawdę zdążyłam już wlać w siebie tej nocy alkoholu, ale rozmyty obraz przed moimi oczami sugerował mi, że było to o wiele więcej niż planowałam. Byłam niemal w stu procentach pewna, że następnego ranka będę mieć gigantycznego kaca, którego nie będę potrafiła wyleczyć żadnym ze znanych mi sposobów, ale nie dbałam o to. Sam fakt, że byłam tancerką powinien przestrzegać mnie przed nadmiernym spożywaniem napojów wieloprocentowych i z reguły faktycznie tak było. Wolałam odpuścić imprezowanie, aby w żadnym wypadku nie musieć odwoływać treningów, jednak tym razem uważałam, że potężna dawka alkoholu to coś, co po prostu mi się należy po tak gównianym dniu. Może i zalewanie się w trupa nie było najlepszym rozwiązaniem i wyjściem z beznadziejnej sytuacji, w której aktualnie się znajdowałam, ale dawało mi chociaż chwilową i złudną nadzieję na to, że moje problemy w jednej chwili po prostu znikną niczym pękająca bańka mydlana. To jak zachowałam się tego wieczoru było niedojrzałe i nieodpowiedzialne, a to że byłam tego całkowicie świadoma niestety niczego nie zmieniało. Fakt, może powinnam była zadzwonić do Eveline, porozmawiać z nią, wyżalić się i wypłakać, ale hej, miałam dwadzieścia lat i ogromne tendencje do popełniania błędów.

          Od dłuższej chwili siedziałam na miejscu obok Zayna i raczej ze znikomą uwagą przysłuchiwałam się jego rozmowie z Jamie'm. Czułam się już lekko znudzona, a zarazem znużona tym ciągłym siedzeniem i piciem, dlatego mimowolnie zaczęłam szukać sobie jakiejś rozrywki. Rozglądałam się właśnie po sali, kiedy w tłumie przemknęła znajoma postać. Niemal od razu ożywiłam się na nowo, a kiedy ów osoba stanęła przy naszym stoliku pisnęłam niczym stuknięta nastolatka.

          - O mój Boże, Liam!- krzyknęłam, niezdarnie próbując podnieść się ze swojego miejsca.

          Wypity alkohol dawał mi się we znaki, dlatego wszystkie moje ruchy przypominały nieco pierwsze kroki nowo narodzonego jelonka, albo małej żyrafy i z pewnością nie należały do tych najzgrabniejszych. Jednak ta wizja była ostatnią, którą miałam zamiar zawracać sobie głowę, dlatego czym prędzej odrzuciłam te myśli na bok i przytrzymałam się ramienia siedzącego obok Malika, po czym nieporadnie okrążając stolik, doskoczyłam do zaskoczonego Liama, aby zaraz potem wpaść prosto w jego ramiona i zakleszczyć go w niedźwiedzim uścisku.

          - Dobrze się dziś bawisz, co Vera?- spytał rozbawiony, kiedy w końcu odkleiłam się od jego torsu.

          Pokiwałam jedynie energicznie głową, ponieważ usta miałam zajęte sączeniem kolejnego drinka, którego moment wcześniej podsunął mi mój "chłopak". Liam zaśmiał się cicho, po czym z uśmiechem spojrzał po reszcie towarzystwa. Zaczął się z nimi witać, na co nie zwracałam już specjalnej uwagi, ponieważ z głośników właśnie zaczęła sączyć się jedna z moich ulubionych, klubowych piosenek tego lata. Bujałam się w jej rytm, uważnie rozglądając się po sali. Przez chwilę rozważałam samotną wyprawę na parkiet, jednak magiczny napój odwagi, zwany potocznie alkoholem, sprawił, że zmieniłam zdanie. Odłożyłam pustą już szklankę na stolik, po czym bez wahania złapałam dłoń Zayna, dając mu do zrozumienia, aby poszedł ze mną. Mulat spojrzał w moją stronę z początku kompletnie zaskoczony takim obrotem wydarzeń, jednak kilka sekund później jego twarz pociemniała, a silna ręka pociągnęła mnie w jego ramiona. Tego dnia moje ruchy były dużo bardziej nieskoordynowane niż zawsze, przez co zachwiałam się niebezpiecznie, aby zaraz potem bezwładnie opaść na kolana bruneta. Jestem pewna, że gdyby nie to, że chłopak w mgnieniu oka zagarnął mnie do uścisku, z impetem uderzyłabym głową o stolik.

          - Ja nie tańczę- syknął prosto do mojego ucha, przejeżdżając nosem po jego płatku.

          Przez ten niespodziewany gest momentalnie naprężyłam wszystkie swoje mięśnie, a po moim ciele mimowolnie przeszły porażające dreszcze. Spojrzałam mętnie w jego ciemne, w słabym, klubowym świetle, wyglądające na prawie czarne, oczy, po czym delikatnie kiwnęłam głową. Nie miałam ani siły ani też ochoty na sprzeczki, dlatego po prostu dałam za wygraną. Już chciałam podnieść się i odejść , gdy chłopak owinął swoje ręce wokół mojej talii, uniemożliwiając mi tym samym jakikolwiek ruch. Ponownie przeniosłam wzrok na jego twarz, dając mu do zrozumienia, że nie podoba mi się to przekraczanie granicy. Tego wieczoru naprawdę niewiele rzeczy było w stanie mnie prawdziwie zdenerwować, ponieważ przysięgłam sobie pozostać niewzruszoną przez całą noc, jednak to wszystko nie znaczyło wcale, że takie zachowanie chłopaka było mi obojętne. Jego przesadna bliskość i zbyt częste okazywanie sobie czułości nadal było dla mnie tak samo niekomfortowe jak wcześniej i fakt, czy byłam wściekła na Marcusa, czy nie, nie miał na to kompletnie żadnego wpływu.

          Przez moment oboje po prostu patrzyliśmy sobie w oczy, pozostając w kompletnej ciszy i bezruchu, i było to o wiele mniej niekomfortowe i niezręczne, niż mogłabym się tego spodziewać. W tej jednej krótkiej chwili poczułam się, jakby te wszystkie sprzeczki i spięcia, które pomiędzy nami były, nigdy się nie wydarzyły. To było dziwne uczucie i było mi z nim cholernie nieswojo, dlatego kiedy tylko jego gorąca fala zaczęła zalewać cały mój umysł, postanowiłam interweniować.

          - Zayn- szepnęłam ostrzegawczym tonem, wciąż wpatrując się w jego oczy.

          Brunet przez moment jakby rozważał wszystkie dostępne wyjścia, po czym najzwyczajniej w świecie wyswobodził mnie ze swojego uścisku, przenosząc wzrok na Liama i wdając się z nim w jakąś zupełnie niezobowiązującą pogawędkę. Odetchnęłam cicho, po czym podniosłam się z miejsca. Zachowanie Zayna odrobinę wyprowadziło mnie z równowagi, jednak postanowiłam nie dać tego po sobie znać. Moja ulubiona piosenka niestety zdążyła się już skończyć, natomiast zarejestrowałam, ze zastąpił ją kolejny, bardzo znany i nośny hit. Potrzebowałam wtedy chwili bez Zayna i jego głupawych zagrywek, dlatego samotny taniec wydał mi się całkiem przyzwoitym wyjściem z sytuacji. Z początku chciałam dać znać Malikowi i reszcie, że idę potańczyć, jednak po krótkim namyśle uznałam, że i tak z pewnością niewiele ich to obchodzi i że jeśli zniknę na moment, to i tak nie zauważą mojej nieobecności. Odwróciłam się więc na pięcie i najzwyczajniej w świecie wtopiłam się w tłum, szukając sobie odpowiedniego miejsca na taniec.

***

          Siedząc tu, w klubie, wśród swoich najlepszych przyjaciół, pod wpływem alkoholu i otoczony pięknymi kobietami, które bezustannie rzucały mu kokieteryjne spojrzenia, Zayn Malik czuł się naprawdę niczym ryba w wodzie. Neonowe światła co chwilę rozjaśniały jego surową twarz, gdy ten popijał kolejnego drinka, uważnie rozglądając się po sali. Uwielbiał te zatłoczone kluby, zmieszany zapach czegoś, co mogło być po prostu potem, alkoholem i fajkami, jednak on zdecydowanie bardziej wolał to nazywać "seksem", ale najbardziej w tym wszystkim lubił to, że tutaj problemy znikały. To była nieprawda i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jednak dużo wygodniej było mu okłamywać samego siebie. Pił i przestawał się przejmować. Bawił się i nie myślał o tym, co go martwi. Sypiał z przypadkowo poznanymi panienkami i zapominał o tym, co go trapi. To była doskonała ucieczka od rzeczywistości, która tak cholernie go wkurzała, szkoda tylko, że była ona taka krótka. Tym razem nie mógł jednak pozwolić sobie nawet na tą jedną chwilę zapomnienia. Była tutaj Vera, co nieustannie przypominało mu o ultimatum, które dał mu zarząd. Nie miał wyboru. Chciał, czy nie, musiał dostosować się do zaleceń kontraktu, który wyraźnie zabraniał mu tego typu wybryków. Teraz oficjalnie związany był z panną Stinson i to ona była jedyną kobietą, z którą miał prawo być widywany. Żadnego przypadkowego seksu, jednonocnych romansów i wszystkiego, co w jakikolwiek sposób mogło zakłócić idealny wizerunek jego ustawionego związku. Ta sytuacja strasznie ssała i doprowadzała go do szału, niestety jednak wiedział, że póki co musi po prostu się dostosować.

          Przez dłuższy czas wodził wzrokiem po sali, nie szukając właściwie niczego konkretnego, choć tak naprawdę, gdzieś w najgłębszych zakamarkach swojego umysłu, doskonale wiedział czego szukały jego oczy, a raczej kogo. Vera zniknęła na parkiecie już dłuższą chwilę temu i od tamtej pory nie mignęła mu nawet przez moment. To nie tak, że obchodziło go gdzie jest i co robi, on po prostu nie chciał, żeby przydarzyło jej się coś złego, bo przecież wina od razu przeszłaby na niego, a on naprawdę chciał tego uniknąć. Tu nie chodziło o nic innego, jak o jego własne bezpieczeństwo i dobre imię, naprawdę.

          - Stary, mówię ci, gdybyś to widział, Andy tak się nawalił, że ledwo zdołałem zaprowadzić go do łóżka- Liam wciąż bezceremonialnie kontynuował swoją opowieść o swojej ostatniej imprezie, mimo tego, iż dobrze wiedział, że Zayn nie do końca słucha go już od kilku dobrych minut.

          Przyzwyczaił się, chociaż ciężko uwierzyć, że do takiego traktowania da się w ogóle przyzwyczaić. Powiedzmy, że starał się go zrozumieć i zachowywać się normalnie, podczas gdy jego przyjaciel najwyraźniej przechodził jeden z "tych" momentów, jak sam zwykł to nazywać. Chodziło o to, że ostatnimi czasy Zayn nie był sobą. Rzeczywiście nigdy nie był jednym z tych gości, którzy od samego początku są bardzo otwarci i łatwi do odczytania, jednak i tak nietrudno było zauważyć, że od pewnego czasu Malik przechodził trudny okres. Stał się dużo bardziej mrukliwy, po koncertach zazwyczaj zaszywał się w swoim pokoju lub po prostu wychodził z jakimiś podejrzanymi ludźmi do klubów. Przestał spędzać czas z zespołem, a ich więzi dzień po dniu słaby i to na jego własne życzenie. To martwiło Liama i często próbował dotrzeć do niego w jakiś sposób, co niestety zazwyczaj kończyło się kompletną katastrofą i pogorszeniem się atmosfery między nimi. Nie przestał jednak próbować. Zmienił taktykę i chociaż sam nie do końca wierzył w jej powodzenie, nie poddawał się. Skoro ciągłe pytania, czy wszystko jest w porządku i czy nie chce porozmawiać, tak bardzo drażniły Mulata, postanowił nie pytać o to nigdy więcej. Zdecydował się po prostu być przy nim wtedy, kiedy jest to możliwe i dać mu do zrozumienia, że jeśli kiedykolwiek będzie potrzebował jego pomocy, to zawsze ją otrzyma. Może i to niewiele, ale było to prawdopodobnie maksimum tego, co mógł zrobić w tamtym momencie.

          - Hej, co ty właściwie robisz?!- chłopak zerwał się z miejsca, kiedy tylko zdał sobie sprawę z tego, co wyprawia jego towarzysz.

          Myśli i kolejna próba poukładania sobie tego wszystkiego w głowie pochłonęły go tak bardzo, że na moment przestał zwracać uwagę na Malika, a zarazem na telefon, który co chwilę dawał o sobie znać i który z pewnością nie należał do żadnego z nich. Kiedy jednak na nowo skupił się na chłopaku, zrozumiał, że ten bezceremonialnie przegląda telefon panny Stinson. Cóż, Liam wiedział, że ta dwójka, delikatnie mówiąc, za sobą nie przepada, jednak grzebanie w czyimś telefonie bez względu na to, czy się go lubi, czy nie, wydawało mu się nie na miejscu, dlatego tym bardziej nie spodziewał się takiego zachowania po swoim przyjacielu. Zayn często był porywczy i w złości zachowywał się jak kompletny palant, jednak znał pewne granice, które teraz, jak na gust Liama, zostały przekroczone.

          - Czy nie uważasz, że to lekka przesada?- spytał rozdrażniony, próbując wyrwać urządzenie z rąk bruneta.

          To prawda, ostatnio przymykał oko na wszystkie wybryki Zayna, jednak grzebanie w czyimś telefonie było czymś więcej niż nietaktownym posunięciem. Natomiast Malik za nic miał jego słowa. Całą swoją uwagę skupił na telefonie swojej udawanej dziewczyny i na tym, co całkiem przypadkiem tam zobaczył. Z początku chciał go po prostu wyłączyć i uwolnić się od denerwującego dźwięku, który zwiastował kolejną nową wiadomość lub nadchodzące połączenie, jednak sms, który jako pierwszy rzucił mu się w oczy, mocno go zaniepokoił.

          Ledwo się rozstaliśmy, a Ty już poszłaś się pieprzyć z tym dupkiem. Nie daruję Ci tego Vera, zachowujesz się jak zwykła dziwka. 

          Nie znosił Marcusa. Ten facet najzwyczajniej w świecie go irytował, jednak to sposób w jaki odnosił się do kobiety, a mimo całej swojej niechęci wobec jej osoby, Zayn musiał przyznać, że Vera wciąż nią była, irytował go najbardziej. Nie raz miał ochotę mu przywalić i to nie tylko ze względu na Verę i to jak ją traktował, ale również dlatego, że Marcus nie szanował kompletnie nikogo, a on nie znosił takich osób. W jego mniemaniu Butler był przesadnie pewny siebie, do tego wręcz czerpał przyjemność z pomiatania innymi, w szczególności swoją dziewczyną i Malik naprawdę nie potrafił tego przetrawić. Mogłoby to zabrzmieć nieco cynicznie, ponieważ sam miał ostatnio dość spore tendencje do bycia dupkiem, jednak wydawało mu się, że on i Marcus to kompletnie dwa, nieporównywalne ze sobą, światy.

          Z pewnością długi i męczący wykład na temat tego jak bardzo złe i haniebne było jego zachowanie czekałby na niego, gdyby nie fakt, że telefon dziewczyny po raz kolejny dał o sobie znać. Tym razem jednak dźwięk był o wiele dłuższy i świadczył o niczym innym, jak po prostu o nadchodzącym połączeniu. Oboje spojrzeli w jego kierunku i nim Payne zdążył jakkolwiek zareagować, Mulat przycisnął zieloną słuchawkę i przytknął urządzenie do ucha.

         - Vera w tej chwili wracaj do domu! Wiem, że jesteś z nim!- wyraźnie zdenerwowany głos Butlera rozległ się w słuchawce, na co Malik skrzywił się nieznacznie, choć nie dał zbić się tym z pantałyku.

          Czekał moment na chwilę, w której Marcus ewentualnie będzie kontynuował swój wywód, jednak ta nigdy nie nastała. Wziął więc szybki haust powietrza, po czym wypuszczając go z cichym świstem, rozpoczął.

          - Posłuchaj mnie uważnie- wycedził przez zaciśnięte zęby, a zaraz potem kontynuował - Vera nie wróci do domu, jest ze mną i dobrze się bez ciebie bawi, uwierz. Nie będzie też z tobą rozmawiać, bo nie ma na to ochoty, więc grzecznie cię kurwa proszę, póki jestem jeszcze w dobrym humorze, odpierdol się od niej i daj jej wreszcie spokój. Moja cierpliwość co do ciebie już się kończy, więc na twoim miejscu posłuchałbym mojej rady. Nie uważasz, że wystarczająco już powiedziałeś?

          Słowa wylewały się z jego ust tak szybko, że chłopak po drugiej stronie słuchawki nie miał kompletnie żadnych szans na przerwanie tej wypowiedzi i wtrącenie czegoś od siebie. Malik nie czekając na odpowiedź, rozłączył się i blokując wyświetlacz, odłożył telefon na stolik. Jego ruchy były tak płynne i swobodne, że wyglądał wtedy tak, jakby to wszystko co przed chwilą powiedział, przenigdy nie wypłynęło z jego ust.

          Liam milczał kompletnie osłupiały i zdezorientowany zaistniałą sytuacją. To tak jakby bez powodu ktoś dał mu w twarz, a on w ciągu sekundy starałby się zrozumieć dlaczego. Zszokowany tępo wpatrywał się w przyjaciela, który zdawał się być totalnie niewzruszony. Po prostu wyciągnął paczkę papierosów, po czym wyciągając jednego, wsunął go do ust i szybkim ruchem ręki odpalił zapalniczką.

          - Co?

          - Myślałem, że jej nienawidzisz.

          - Nie nienawidzę jej. Nienawidzę w niej tego, że zgodziła się na całe te gówno dla kasy i rozgłosu. To cholernie słabe.

          Mulat zaciągnął się mocno, po czym patrząc gdzieś w bok, wypuścił kłąb dymu, który owinął się wokół twarzy jego rozmówcy. Liam jedynie zakaszlał krótko i odgarniając ręką chmurę, kontynuował.

          - Może nie wszystko jest takie oczywiste jak się wydaje? Może miała swoje powody by to zrobić?- podsunął cicho, wciąż intensywnie wpatrując się w obojętną twarz chłopaka.

          To nie był najlepszy moment na tego typu rozmowę i brunet zdawał sobie z tego sprawę. Z resztą obiecał Verze, że o niczym nie powie Zaynowi i mimo iż naprawdę bardzo chciał, żeby ta dwójka w końcu się dogadała, to miał zamiar dotrzymać danej obietnicy. Patrzył jednak na przyjaciela, jakby w nadziei, że on sam odczyta z jego oczu prawdę i po prostu domyśli się całej reszty.

          - Porozmawiaj z nią- powiedział miękko, po czym podniósł się z miejsca i spojrzał gdzieś ponad głową bruneta, gdzie jak się chwilę później okazało, stała roześmiana Vera wraz z jednym przyjaciół Zayna - Będę się już zbierał, więc do zobaczenia.

          Chłopak poklepał ramię Mulata, dał szybkiego całusa Verze w policzek, po czym ruszył do wyjścia.

          - Liam! Zaczekaj!- Zayn próbował go wołać i jakoś zatrzymać, jednak nim udało mu się to zrobić, chłopak zniknął gdzieś w tłumie.

***

          W normalnych warunkach mógłby imprezować do rana i spędzić w klubie co najmniej jeszcze kilka godzin, jednak cała ta sprawa z Marcusem i tajemnicze zachowanie Liama wprawiło go w słabo imprezowy nastrój. W jednej chwili stracił ochotę na picie i zabawę. Chciał przemyśleć sobie w spokoju wszystko, co wydarzyło się tego wieczoru i jedynym sposobem, aby mógł to zrobić, był po prostu powrót do domu. Z początku wszystko szło gładko. Vera była pijana w takim stopniu, że prawdopodobnie zgodziłaby się na wszystko co by jej zaproponował i to nie tak, że zdrożne myśli przebiegły po jego głowie, bo przecież gdyby chciał ją mieć, to nie potrzebowałby do tego alkoholu, w końcu do cholery nazywa się Zayn Malik i nie musi upijać dziewczyn, by wskakiwały mu do łóżka. Zamyślony więc zbierał rzeczy dziewczyny, ciskając nimi do jej czarnej, skórzanej torebki. Planował jak najszybciej odwieźć ją do domu, a później zaszyć się w swoim pokoju ze świeżo otwartą paczką papierosów i może szklanką jakiejś dobrej whiskey, by lepiej mu się myślało. Jednak nie zawsze wszystko idzie tak, jakbyśmy tego chcieli i tym razem życie postanowiło zadrwić właśnie z niego.

          - Hej stary, to co? After u ciebie w domu? Będzie odjechanie jak zawsze!- Jamie zawiesił rękę na jego ramieniu, uśmiechając się przy tym głupkowato.

          Zayn starał się protestować. Naprawdę chciał się jakoś z tego wszystkiego wymigać, niestety stado naprutych facetów, którzy wciąż są chętni na dalsze imprezowanie, jest raczej dość ciężkie do zatrzymania. Vera też nie pomagała. Najwidoczniej włączył się jej jakiś nieznany mu wcześniej tryb imprezowiczki, przez co zaczęła podburzać wszystkich do dalszego celebrowania urodzin Josha. I wtedy właśnie Mulat zdał sobie sprawę z tego, że swoim gderaniem i zrzędzeniem nic nie wskóra, bo sprawa została po prostu przesądzona. Zamówił więc dwie taksówki i zadbał o to, aby wszyscy bezpiecznie dotarli na dalszą część imprezy, która o ironio, miała odbyć się w jego własnej posiadłości.

          Na szczęście tak jak myślał, większość z nich odpadła raczej dość szybko. Josh, który z początku był najbardziej skory do balowania, zasnął jako pierwszy siedząc w fotelu. Reszta nie była od niego dużo lepsza. Nawet Vera wyglądała na cholernie pijaną, a jej zażarta rozmowa z Tomem na temat premiera Anglii, tylko i wyłącznie potwierdzała tą teorię. Jakoż zostało już tak niewiele zdolnych do picia osób, postanowił ukrócić tę noc tak bardzo, jak tylko się dało.

          - My będziemy się już zbierać do spania, po prostu padam na twarz- powiedział podnosząc się z miejsca i tym samym ciągnąc za sobą Verę, która nie wyglądała na specjalnie zadowoloną z tego, iż chłopak odciąga ją od tak fascynującej konwersacji.

          Nie protestowała jednak, prawdopodobnie zbyt zmęczona i nawalona, i to rzeczywiście ułatwiało sprawę, która zmieniała swój bieg dosłownie co kilka sekund. Skomplikowała się niedługo po tym, kiedy Zaynowi udało się zaciągnąć pannę Stinson do swojego pokoju. Wiedział dobrze, że muszą tę noc spędzić w jednym pomieszczeniu, co z teoretycznego punktu widzenia wcale nie było takie trudne, natomiast z praktycznego sprawa zupełnie przeobrażała swoją postać.

          W jego pokoju stało tylko jedno łóżko i nie było mowy, aby spali w nim razem. Gdyby chłopak zastanowił się na tym nieco dłużej, z pewnością uznałby, że nie ma nic przeciwko, jednak jedyne czego potrzebował to świętego spokoju, a taka sytuacja z pewnością mu tego nie zapewniała. Gdyby tylko Vera w nocy przebudziła się nieco bardziej trzeźwa i zorientowała się co jest grane, na pewno urządziła mu ogromną awanturę, więc wolał tego po prostu uniknąć. Dziewczyna niemal usypiała w jego ramionach, więc po prostu poprowadził ją w stronę łóżka i ułożył na samym jego środku, przykrywając niemal pod sam czubek nosa. Stał tak chwilę przyglądając się jej roześmianej twarzy i wsłuchując się w cichy chichot oraz bezsensowną paplaninę, która wciąż wydobywała się z pełnych, malinowych ust. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo już po chwili całe zmęczenie tego dnia uderzyło w niego niczym pędzący pociąg i zmusiło do szybszego przygotowania się do snu. Zaczął wyciągać koce z szafki, aby moment później ułożyć się na nich na ziemi. Kiedy to robił, odpowiadał na niektóre pomruki brunetki, z których potrafił zrozumieć chociaż niewielką część. Leżał na podłodze, tępo wpatrując się w śnieżnobiały sufit i zastanawiając się nad tym wszystkim co wydarzyło się tego dnia. Vera przestała trajkotać, a przyjemna cisza poczęła koić jego zmysły. Czuł, jak powoli odpływa w krainę Morfeusza, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że jedno pytanie nie daje mu spokoju i prawdopodobnie nie da tak długo, aż w końcu go nie zada.

          - Vera?- zagadnął więc cicho, zagryzając kącik dolnej wargi.

          Rozważał, czy dziewczyna może już śpi, ale do jego uszu dotarł cichy pomruk, który można było uznać za odpowiedź. Vera nie spała, a on miał okazję zapytać ją o to wszystko, co spędzało mu sen z powiek, co powodowało, że czuł się tak zły i wkurzony. Wystarczyło po prostu zapytać i może wszystko udałoby się jeszcze naprawić. Przecież to wcale nie musiało tak wyglądać. On nie chciał, aby tak to wyglądało i teraz miał szansę, aby to zmienić.

          - Mogę cię o coś zapytać?- poważny ton głosu, który przybrał w tym momencie, zaskoczył nawet jego samego, dlatego przełknął głośno ślinę, odwracając głowę w stronę łóżka.

          Twarz dziewczyny wyglądała dużo spokojniej, niż zwykł ją oglądać. Oczy miała przymknięte, usta delikatnie rozchylone, a długie, ciemne włosy rozlały się niemal na całej poduszce, tworząc coś na kształt aureoli. Była naprawdę śliczna, a on nigdy wcześniej tak o niej nie pomyślał, aż do teraz.

          W napięciu czekał na odpowiedź jeszcze przez kilka minut, jednak ta niestety nigdy nie nadeszła. Moment później usłyszał ciche pochrapywanie, które utwierdziło go w przekonaniu, że dziewczyna najzwyczajniej w świecie zasnęła, a okazja na jej zrozumienie po prostu przepadła.

***

          Obudził mnie silny, pulsujący ból głowy, który sprawiał, że czułam się, jakby moja czaszka już za moment miała eksplodować na milion kawałków. Próbowałam uchylić powieki, jednak światło, które ledwo przebijało się przez grubą, ciemną zasłonę sprawiało, że piekły mnie oczy. Było mi duszno, co kilka sekund odczuwałam nieznośne skurcze żołądka, a nieprzyjemny smak przetrawionego alkoholu pieklił mój przełyk. Nade wszystko jak cholera kręciło mi się w głowie i to sprawiało, że czułam się jak gówno. Oprócz fatalnego samopoczucia tego poranka zaserwowano mi również kompletną amnezję, która obejmowała niemal cały wczorajszy wieczór, dlatego też niespecjalnie zdziwił mnie fakt, że obudziłam się w pokoju, którego nie widziałam nigdy wcześniej. Początkowo nieco się przeraziłam, jednak mój stan nie dał mi się tym długo przejmować. W jednej chwili poczułam, jak zawartość mojego żołądka podnosi mi się niemal do samego gardła, zaś już w drugiej wyskoczyłam z łóżka niczym oparzona z zamiarem pognania do łazienki. Nie zdążyłam jednak zrobić nawet kroku, kiedy potknęłam się o coś i z impetem wylądowałam na ziemi, która okazała się być nie tylko dużo bardziej miękka, niż by się wydawało, ale również nie być wcale podłogą. Usłyszałam cichy jęk i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że wpadłam na śpiącego tam Zayna. W normalnej sytuacji z pewnością zbeształabym go za ten idiotyczny pomysł spania tuż obok łóżka, w którym byłam ja, jednakże w tamtej chwili była to ostatnia rzecz, o której myślałam. Jak najszybciej tylko mogłam podniosłam się z ziemi i kontynuowałam swój bieg do toalety, nie zważając na zdezorientowanego chłopaka, którego swoim upadkiem najwyraźniej wyrwałam prosto z głębokiego snu.

          Moment później udało mi się w końcu dobiec do drzwi, które Bogu dzięki, naprawdę prowadziły do toalety. Nie mogłam, a raczej mój żołądek nie mógł, czekać już ani chwili dłużej, dlatego bezceremonialnie otwarłam sedes i padając przy tym na kolana, zwymiotowałam prosto do muszli. Tego ranka naprawdę pokazałam klasę, aż sama miała ochotę wymierzyć sobie siarczysty policzek na opamiętanie. Niestety nie mogłam cofnąć czasu i nie wypić aż tyle, za co teraz przyszło mi słono zapłacić.

          Sama nie wiem ile rzeczywiście ślęczałam nad tą muszlą, jednak sądząc po moich zdrętwiałych kończynach, mogłam przypuszczać, że minęło już całkiem sporo czasu, w czym tylko i wyłącznie utwierdziło mnie ciche, aczkolwiek natarczywe pukanie do drzwi.

          - Vera mogę wejść?- usłyszałam donośny głos Zayna i nim zdążyłam przemyśleć swoją odpowiedź, mruknęłam smętne "tak", czego pożałowałam niemal od razu.

          Fakt, że klęczałam na zimnych kafelkach, z twarzą przyciśniętą do muszli klozetowej, z rozmazanym makijażem, rozczochranymi włosami i oczami przekrwionymi, i pełnymi łez, które wycisnęło ze mnie kilkukrotne zwracanie wczorajszego alkoholu, uderzył we mnie niczym piorun. Poczułam się tak cholernie zażenowana, że momentalnie poderwałam się do góry i podeszłam do umywalki, gdzie szybko przemyłam twarz zimną wodą. Miałam ochotę upiąć swoje włosy w koka, który nieco ułatwiłby mi całą tą akcję z wymiotowaniem, jednak nigdzie nie mogłam znaleźć swojej gumki.

          Zayn jakby czytał mi w myślach, bo już po chwili podszedł do mnie, wyciągając w moją stronę czarną gumkę.

          - Leżała na poduszce, pomyślałem, że może ci się przydać- powiedział cicho, jednak ja nie byłam gotowa, aby odpowiedzieć mu w żaden sposób.

          Zwinnie unikałam jego wzroku, zbyt zażenowana zaistniałą sytuacją. Gdybym mogła, prawdopodobnie zaszyłabym się gdzieś pod ziemią, niestety nie było to możliwe, dlatego pokornie wzięłam od niego gumkę i wróciłam do swojej wcześniejszej pozycji, wciąż nie będąc pewną za swój zszargany żołądek. Tym razem jednak oparłam głowę o ścianę, przymykając powieki i przeklinając cicho pod nosem.

          - Zrobiłem ci herbatę, mnie zawsze pomaga, może ty też poczujesz się lepiej

          Wcześniej nie dostrzegłam kubka, który chłopak położył na szafce tuż obok umywalki, pod którą siedziałam, dlatego jego słowa nieco mnie zaskoczyły. Nie bardzo wiedziałam, jak mam się zachować, dlatego posłałam mu jedynie słaby uśmiech, kiwając przy tym delikatnie głową. Ciężko było mi dobrać jakiekolwiek słowa do tej sytuacji, która jak nieciężko jest się domyślić, była raczej niezręczna. Sam fakt, że Zayn zastał mnie w takim stanie był dla mnie dość niekomfortowy, jednak dochodziły do tego wydarzenia z wcześniejszego wieczoru, których nie byłam do końca świadoma. Prawda była tak, że nie mogłam być pewna, że nie odwaliłam czegoś, albo nie palnęłam jakiejś okropnej głupoty, dlatego czułam się wtedy jeszcze bardziej niepewnie. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a cisza, która pomiędzy nami panowała, zaczęła mnie coraz bardziej krępować, dlatego nieco drżącymi rękami sięgnęłam po kubek parującego napoju, który przygotował dla mnie Zayn. Trwaliśmy tak jeszcze przez jakiś dłuższy moment, aż w końcu chłopak również usiadł na ziemi opierając się plecami o wcześniej zamknięte drzwi.

         - Niezła noc, co nie?- spytał jakby od niechcenia, jednak na jego spierzchniętych, przesadnie czerwonych ustach można było dostrzec błąkający się cień uśmiechu.

         Tym razem również postanowiłam nie odpowiadać. Nie wiedziałam czego mogę się teraz spodziewać i do czego zmierzał, mówiąc te słowa. Czy właśnie planował zbombardować mnie żenującymi informacjami dotyczącymi mojego zachowania i wyśmiać mnie tak bardzo, jak to tylko możliwe? A może sam nie do końca był pewien jak się zachować, choć tą opcję brałam za raczej niemożliwą. W końcu to był Zayn Malik, on zawsze miał w zanadrzu jakieś docinki i głupie teksty.

          - Josh zarzygał dosłownie cały salon, ciesz się, że tego nie widziałaś. Dupek właśnie biega z mopem- parsknął niespodziewanie, a ja uniosłam głowę, niepewnie spoglądając na jego rozbawioną twarz.

          Sens słów, które wypowiedział przed momentem, dotarł do mnie dopiero po krótkiej chwili i wywołał szeroki uśmiech. To było nic. Zupełnie nic nieznacząca głupota, na którą możliwe, że nie powinnam była zwrócić żadnej uwagi, jednak sprawiła, że poczułam się o niebo lepiej niż przedtem. Oczywiście nadal miałam wrażenie, że w mojej czaszce znajduje się ul pszczół, ale ta krótka wypowiedź sprawiła mi chociaż minimum komfortu psychicznego.

          - Czuję się jak gówno..- burknęłam po kolejnych kilku minutach ciszy.

          Zayn jedynie zaśmiał się dźwięcznie, po czym przeczesując ręką swoje ciemne włosy, pokręcił głową z rozbawieniem.

          - Wlałaś w siebie tyle alkoholu, że dziwię się, że nadal żyjesz. Dawka śmiertelna pękła gdzieś w połowie nocy.

          Próbowałam się zaśmiać na te słowa, jednak zamiast tego z moich ust wydobył się jakiś bliżej nieokreślony skrzek, którego wolałabym nigdy więcej nie usłyszeć. Dopiero wtedy dokładniej przyjrzałam się Zaynowi. Po nim również było widać znikome ślady wczorajszej imprezy i zmęczenia. Oczy miał lekko podkrążone i zaszklone, a włosy pozostawały w totalnym nieładzie. Mimo to wyglądał przystojnie. Był jedną z tych osób, które nieważne kiedy i nieważne w jakiej sytuacji, po prostu wyglądają dobrze, podczas kiedy ty czujesz się jak kupka nieświeżych skarpet futbolistów tuż po wycieńczającym treningu.

          Z pewnością byłoby mi dane rozwodzić się na ten temat dłużej, gdyby nie to, że ciepły głos Zayna owinął moją twarz, sprowadzając mnie tym samym na ziemię.

          - Weź prysznic, to dobrze ci zrobi. Ja pójdę wyrzucić tą bandę kretynów i skombinuję jakieś śniadanie- mówiąc to chłopak stanął na równe nogi i odwrócił się, aby opuścić pomieszczenie.

         Wahałam się przez moment, nie do końca wiedząc co zrobić i czy zrobić cokolwiek, jednak to niebywałe zachowanie chłopaka nie dawało mi spokoju. Tego ranka Mulat pokazał mi się z zupełnie przeciwnej strony od tej, którą reprezentował na co dzień. To było jak wtedy, kiedy widziałam go w Zoo z Mattym. Zachowywał się wtedy, jak ktoś inny. Jak gdyby ten Zayn, który raz po raz serwuje mi coraz to bardziej uszczypliwe uwagi, był jedynie jakimś podstawionym dublerem, który ma za zadanie irytować mnie na każdym kroku. Zayn, który zrobił mi herbatę, siedział ze mną na zimnych łazienkowych płytkach, rozmawiając o głupotach, który próbował polepszyć mi humor w ten fatalny sobotni poranek, na pewno nie był tą sama osobą, a ja naprawdę chciałam w to wierzyć.

          - Zayn?- wykrztusiłam w końcu, a on spojrzał jedynie w moją stronę, unosząc brwi ku górze i jakby zachęcając mnie do kontynuowania.

          - Dziękuję.

          Słowa te zawisły w przestrzeni, a ja miałam wrażenie, że Ziemia na ten jeden krótki ułamek sekundy zatrzymała swój bieg, aby razem z nami niemo celebrować tą dziwną zmianę w tonie mojego głosu, która nie widzieć czemu zwiastowała coś naprawdę wielkiego. Może i było to nic, ale ja poczułam się, jakbyśmy właśnie zrobili olbrzymi krok w przód. Tu, w tej łazience, z posklejanymi od wymiocin włosami i zrujnowanym makijażem poczułam się w towarzystwie Zayna tak dobrze, jak nigdy wcześniej.

          Jeszcze kilka sekund trwaliśmy w tej przyjemnej ciszy, aż w końcu chłopak uśmiechnął się nieznacznie i skinąwszy lekko głową, wyszedł, zostawiając mnie samą z milionem myśli, wątpliwości i oczywiście gigantycznym kacem.






















Czy ktoś to jeszcze czyta?
zwiastun numer jeden
zwiastun numer dwa
Zerknijcie misiaczki.

24 komentarze:

  1. Czyta, czyta ;) Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam na ten rozdział. Nie przestawaj pisać bo wychodzi ci to świetnie :D
    Czekam z niecierpliwpścią na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu się doczekałam! Według zapowiedzi rozdział miał się pojawić w niedługim czasie, więc ciągle tu z nadzieją zerkałam i powiem, że dokonałaś "powrotu" w wielkim stylu ^^ Rozdział naprawdę ciekawy. Ukazanie świata ze strony Zayna to interesująca odmiana, można dowiedzieć się wiele o jego spojrzeniu na całą sprawę. Mam wrażenie, że sytuacja z Marcusem doprowadzi do w gruncie rzeczy nieprzyjemnych sytuacji. Coś czuję, że alter ego Zayna nie pobędzie z nami zbyt długo, bo to byłoby za piękne :(
    Mam nadzieję, że na następny rozdział nie będziemy musieli tak długo czekać, bo naprawdę uwielbiam twojego bloga, a historia tu opisywana jest inna od całej reszty i naprawdę ciekawa. Rozdziały tu chyba nigdy nie pojawiały się za często, ale liczę na jakąś zmianę w tej sprawie ^_^
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie! Nawet nie wiesz z jakim utęsknieniem wyczekiwałam tego rozdziału, naprawdę!
    Ajjj, wydało się, że Vera jednak nie jest wcale taka niewinna na jaką wygląda. Ale co się dziwić, praktycznie w każdym z nas kryje się dusza imprezowicza. Z resztą dziewczynie należała się chwila, aby się rozerwać. To, przez co musi przechodzić, wykończyłoby niejednego człowieka.
    Mówiąc szczerze, sądziłam, że Zayn z nią zatańczy, jednak moment, gdy przez długo czas patrzyli sobie w oczy był taki fgdsyufgsyukd. Chyba jednak wolę to zamiast tańca, haha. Biedny Zayn, chciał spędzić resztę wieczoru w spokoju, a tu hołota wjebała się Malikowi na chatę XD I jeszcze Josh zarzygał mju salon, haha, na jego miejscu nigdy więcej nie zapraszałabym takich znajomych do siebie.
    Szkoda, że dziewczyna zasnęła, zanim Zayn zdążył z nią porozmawiać. Naprawdę liczyłam, że wszystko sobie wyjaśnią i ich stosunki się unormują. Ale jak się okazało, obeszło się bez tego. Malik nagle przez noc stał się zupełnie inną osobą. I mówiąc szczerze, ta krótka chwila i parę miłych słów, postawiły jego osobę w zupełnie innym świetle. Tak jak Vera to ujęła, to był ogromny krok naprzód w ich znajomości. Teraz może być tylko lepiej. Takiego Malika właśnie lubię. Bardzo miło z jego strony, że pomógł dziewczynie przetrwać poranek.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że na kolejny nie każesz nam tyle czekać! :) Weny!

    Zapraszam do siebie w wolnej chwili. Wystartowałam z nową historią. Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeej W końcu rozdział jest! I jest genialny! Miły Zayn *.*
    Niech już sie dowie czemu podpisała ten kontrakt i będzie super <3
    Czekam na kolejny z niecierpliwością <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że czyta! Jak można opuścić coś tak cudownego? Nie można! Dziewczyno, ten rozdział wygrał wszystko xD jest po prostu idealnie i strasznie się cieszę, że Zayn i vera zaczęli się choć trochę dogadywac ( choc bardzo możliwe, że jest to cisza przed burza)
    Czekam na kolejne takie cudoo *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. No nareszcie! :D
    Robi się coraz ciekawiej :))
    Mam nadzieję, że tych dwoje w końcu zacznie się dogadywać i że Zayn dowie się czemu Vera się na to wszystko zgodziła.
    Pisz dalej i nie przestawaj! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie:) <3
    Bosko czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  8. I to się nazywa wejście smoka! Powróciłaś z hukiem. Rozdział po prostu miażdżący; genialne napisany, ciekawy, przyjemny, zachęcający do dalszego czytania. Cholera, to był tak pozytywny rozdzialik, że chciałabym czytać dalej i dalej, aż do samego końca tej wspaniałej historii. Zayn zaskoczył mnie tutaj bardzo pozytywnie. Wiele razy pisałam, że nie lubię Malika w tym opowiadaniu, bo jest według mnie kompletnym dupkiem, nie zasługującym na dobre traktowanie, ale tutaj naprawdę mnie zaskoczył. Polubiłam jego drugą stronę i mam nadzieję, że nie udawał, tylko taki po prostu już jest, a ten wredny, arogancki Zayn to tylko przykrywka. Zazwyczaj ludzie udają twardych, takich bez uczuć tylko po to, aby nie zostać zranionym. Byłam niesamowicie ciekawa, co ma do powiedzenia Liam na temat tego, dlaczego Vera zgodziła się na ten syf. Niestety, nie otrzymałam odpowiedzi, gdyż rozmowa szybko dobiegła końca... a szkoda! ;-; Vera była w tym rozdziale po prostu magiczna! Kocham ją, od początku w sumie ją kochałam, ale teraz to już w ogóle skradła moje serce. Uwielbiam tę postać za całokształt - idealnie wykreowana bohaterka! Gratuluję. :) Ogólnie to świetnie wykreowałaś postaci z opowiadania. Każdy jest inny, co mnie się bardzo podoba, bo często jest tak, że większość niczym się nie wyróżnia i są tacy... nudni? U ciebie tego nie ma, więc duży plus za to!
    No kochana, rozdział jak najbardziej udany, jeden z moich ulubionych i mam nadzieję, że na kolejny nie trzeba będzie czekać tak długo. :)
    Życzę weny oraz czasu. Ściskam!
    [ostatnie-spojrzenie.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  9. PRZECIEŻ WIESZ, ŻE JA CZYTAM! I kocham.

    OdpowiedzUsuń
  10. CZYTAM ;D I nie mogę sie doczekac następnego rozdziału ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyno, ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mi brakowało jakiegoś nowego rozdziału Twojego autorstwa. Nie piszę tego po raz drugi czy tam któryś dlatego, że chcę Ci sprawić przyjemność/podlizać się, ale dlatego, że rzeczywiście tak myślę. Pokochałam Twoje opowiadania od pierwszego wejrzenia i mam nadzieję, że będziesz dodawała częściej, chociaż ostatnio mam mało czasu na czytanie i komentowanie. Nevermind XD
    Co prawda ja niby też nie popieram uciekania w postaci imprez i zalewania smutków alkoholem, jednak doskonale zdaję sobie sprawę, że czasem tego człowiek potrzebuje. Picie problemów nie rozwiąże, ale dobra biba jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a na pewno pozwoli się trochę rozluźnić i o tych właśnie problemach zapomnieć, zdystansować się do nich. Poza tym Vera, jak sama zresztą zauważyła, ma dopiero 20 lat i ma jeszcze duuuuuużo czasu na popełnianie błędów i zbaczanie z właściwej ścieżki. W sumie co ja plątę: mylimy się i błądzimy w każdym wieku, tu nie ma żadnych ograniczeń. Ja bankowo postąpiłabym tak samo, zwłaszcza po tym, jak mój ukochany zaczął zachowywać się jak skończony sukinsyn. Nigdy Marcusa nie lubiłam, a teraz to go już wprost nienawidzę i chociaż żal mi Very, bo przejechała się na jednej z najbliższych osób, to mimo wszystko uważam, że lepiej jej będzie bez niego. Co nie zmienia faktu, że nadal musi się użerać z facetami... Mam tu oczywiście na myśli Zayna, który na początku zachowywał się wyjątkowo gburowato - najpierw to głupie przytrzymywanie dziewczyny na kolanach, co, jak doskonale wiedział, nie należy do jej przyjemności, a potem jeszcze zaczął przeglądać jej telefon! Ja sama szału dostaję, kiedy ktoś chociażby zerka mi przez ramię w trakcie pisania smsa, a ten tak po prostu wziął sobie tę komórkę i zaczął czytać wiadomości. Ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że może dobrze się stało? O ile założymy, że Marcus nie okaże się skończonym ignorantem i weźmie sobie słowa Zayna na poważnie. Mam taką nadzieję, chociaż mam nieprzyjemne uczucie, że to tylko podsyci jego gniew. Jeśli faktycznie tak będzie, liczę na to, że Vera nie będzie się nigdzie ruszała sama, bo przecież ten koleś jest zdolny do wszystkiego i jeszcze zrobi jej krzywdę.
    Jak ja się cieszę, że Liam, w taki bezinwazyjny sposób zwrócił przyjacielowi uwagę na to, że może myli się co do Very - jak widać w dalszej części rozdziału, Zayn musiał to sobie wziąć do serca. To w sumie przykre, że według niego dziewczyna przyjęła tę nietypową fuchę tylko po to, żeby się wzbogacić i dodatkowo się wybić na sławie jej przybranego chłopaka. Może za nią nie przepadać, nikt mu nie każe pałać do niej sympatią, ale przecież pewnie sam też nie lubi, gdy ktoś ocenia go z góry, a Vera w gruncie rzeczy nic złego mu nie zrobiła. Nie zadał sobie trudu, by ją lepiej poznać, a mimo to sądzi, że ma do czynienia ze zwykłą materialistką. Oj Malik, obudź się. Gdyby Vera robiła to dla kasy, to nie byłaby w stosunku do Ciebie taka oschła, przecież od razu widać, że nie jest szczęśliwa w związku z tym układem. Tyle dobrze, że przynajmniej Zayn potrafi racjonalnie ocenić zachowanie Marcusa - to prawda, Vera nie musi być jego przyjaciółką, ale pozostaje kobietą, żywą osobą, która nie zasługuje na takie traktowanie. Gorąco kibicowałam mulatowi, kiedy tak pojechał Butlerowi przez telefon.
    Ja na miejscu Zayna pewnie złapałabym Verę i uciekła z klubu jak najszybciej, zostawiając znajomych na pastwę losu, czego i tak by pewnie nie pamiętali XD Nie no, żartuję, ale na pewno nie pozwoliłabym, żeby cała pijana zgraja wbiła mi się do mieszkania i zrobiła pobojowisko. Na szczęście wszyscy padli stosunkowo szybko, więc Zayn mógł się wreszcie odprężyć, choć podejrzewam, że spanie na podłodze nie leżało w jego definicji idealnego wypoczynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę jednak przyznać, że właśnie ten fragment, kiedy brunet kładzie Verę do łóżka, przykrywa ją, po czym sam zaczyna sobie przygotowywać posłanie rozczulił mnie najbardziej. Z pierwszego wrażenia wynikało, że ktoś taki jak on nie będzie miał nic przeciwko spaniu tuż obok w zasadzie obcej dziewczyny, niejeden to by nawet próbował wykorzystać jej nieważki stan. Tymczasem Zaynowi to nawet przez głowę nie przeszło - za to wreszcie głupek zauważył, że ta jego ukochana z przymusu jest śliczna. No pewnie, że jest! Czyżby to pytanie, którego nie zdołał zadać, dotyczyło właśnie powodu, dla którego Vera podpisała kontrakt z Modestem? Jeśli tak, to oby Zayn postanowił wrócić do tego tematu, kiedy już sama zainteresowana będzie bardziej przytomna.
      Cóż... Minusem ostrego imprezowania zawsze jest potężny kac. Ja i tak podziwiam Verę, że wytrzymała do samego rana z... zwracaniem prowizji, ujmijmy to tak. Kiedy ja przeholuję, to bardzo szybko zaprzyjaźniam się z muszlą (nie wierzę, że to napisałam). Tak czy siak podejrzewam, że torsje czy po prostu koszmarny ból głowy jeszcze przynajmniej kilka godzin będzie dokuczał głównej bohaterce. Za każdą przyjemność w życiu trzeba zapłacić, za picie również, więc nie pozostaje nic innego, jak jakoś to przetrzymać. A co jak co, ale Vera ma całkiem niezłą opiekę. Już wcześniej w Zaynie pokazywały się jakieś elementy człowieczeństwa, poza tym zwłaszcza ten rozdział udowodnił, że nie jest skończonym draniem, mimo to jego troska względem skacowanej towarzyszki mnie zaskoczyła, pozytywnie oczywiście. Sprawdził, co z nią jest, przyniósł jej gumkę do włosów, zaparzył herbatę, obiecał śniadanie... Jezu, Malik, nie możesz tak częściej? Okazuje się, że potrafisz być nawet do rany przyłóż, zamiast tylko obrzucać wszystkich złośliwymi komentarzami czy po prostu patrzyć spode łba. Jak widać w Verę również to nieźle uderzyło. Może Zayn dobrze traktował Matty'ego, ale jak do tej pory zachowywał się względem niej samej dość... chłodno, mówiąc eufemistycznie, aż tu nagle taka opiekuńczość i wyrozumiałość. Dziewczyna pewnie prędzej się spodziewała rzuceniem w nią szczotką do mycia kibla albo śmiechu. Mam nadzieję, że ta sytuacja - chociaż niezbyt szczęśliwa, biorąc pod uwagę stan, w jakim znajduje się bohaterka - zapoczątkuje nić porozumienia między tą dwójką. Niech wreszcie zaczną ze sobą rozmawiać, w końcu są na siebie skazani, a odrobina wiedzy o drugiej osobie nikomu by nie zaszkodziła. Może oboje zrozumieją, że mogą nawet czerpać radość z własnego towarzystwa.
      Kochana, rozdział bardzo mi się podobał i już jestem ciekawa, co szykujesz dla nas w dalszej części. Życzę Ci mnóóóóóóóóstwa weny i czasu na pisanie <3

      Usuń
  12. Miś, nawet nie wiesz, jak mi się mordka ucieszyła, kiedy zobaczyłam u Ciebie na tt, że udało Ci się napisać ten rozdział! W końcu dzisiaj mam chwilę, żeby podgonić sobie zaległości, bo oczywiście się nimi zalałam, jak zawsze, ale nie ważne. Jestem, przeczytałam i lecimy z komentarzem!
    Kocham ten rozdział, autentycznie. Chyba zostanie moim ulubionym. Vera zdecydowanie przesadziła z alkoholem, ale w zasadzie wcale jej się nie dziwię i za nic nie potępiam. Każdemu czasem przydaje się takie totalne oderwanie od rzeczywistości i było widać, że dziewczyna wspaniale czuła się w takim stanie. Szczęśliwa, uśmiechnięta, energiczna - zupełnie inna osoba niż na co dzień. Nie musiała zamartwiać się o to, że Zayn zazwyczaj dogryzał jej jakimiś głupimi uwagami, nie musiała również przejmować się tym kretynem Marcusem ani niczym innym. Była tylko ona, alkohol i parkiet. Chociaż muszę przyznać, że Malik mógł zachować się nieco milej, kiedy Vera poprosiła go do tańca. Jedynie tym mnie rozdrażnił, ale chyba jestem w stanie mu to wybaczyć. Okej, po prostu wytłumaczę to sobie, że nie bardzo lubi tańczyć i już XDDD Ale dziewczyna nie bardzo się tym przejęła, więc za to brawa. Tego wieczora z pewnością świetnie się bawiła.
    Fragment pisany z perspektywy trzeciej osoby wyszedł Ci świetnie. Mogliśmy na chwilę wczuć się w Zayna, we wszystkie jego emocje i odczucia, więc duuuuży plus. Szukał jej wzrokiem po tym cholernym klubie i chociaż nigdy się do tego nie przyzna, ja wiem, że się o nią martwił. Wiem to i koniec. Jeśli chce, naprawdę potrafi okazywać troskę i wszystkie inne miłe uczucia. Dobrze, Malik. I kolejny świetny ruch w jego wykonaniu - odebranie telefonu od Marcusa. Na początku też mnie rozdrażnił tym, że tak po prostu zaczął grzebać w telefonie Very, to nie było na miejscu. Gdyby dziewczyna o tym wiedziała, na pewno zrobiłaby mu potworną awanturę i w zasadzie zastanawiam się, czy do tego dojdzie. W każdym razie, kiedy przeczytał tego niezbyt miłego smsa, coś się w nim zmieniło. I bardzo się cieszę, że odebrał telefon i nagadał temu dupkowi, który zasłużył sobie na takie słowa. Mam nadzieję, że da spokój Verze i nie będzie jej więcej niepokoił.
    Scena, kiedy Malik kładzie dziewczynę do SWOJEGO łóżka jest: AWWWWWWWWWWWWW <3 Jezu, długo czekałam na taki moment, na takiego Zayna, który robi coś tak słodkiego. Od razu człowiekowi lżej na sercu, gdy widzi, że coś jednak z tego człowieka może być XD A później tak bardzo się o nią troszczył, przyniósł jej tę gumkę, zrobił herbatę i zaoferował jakieś śniadanie. Zupełnie inny Malik. Ale właśnie takiego lubię go najbardziej. I myślę, że Vera też. Zresztą, sama bardzo była zdziwiona jego zachowaniem, miłe zaskoczenie. Nawet kilka razy szczerze zaśmiała się w jego towarzystwie i od razu przypomniała sobie inną, równie szczęśliwą chwilę w zoo. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej. Liczę również na to, że Zayn jeszcze raz postara się zagadnąć Verę o to, na co tak naprawdę naprowadził go Liam. Wciąż uważam, że powinien znać prawdę, bo to diametralnie zmieniłoby jego stosunek względem dziewczyny. Stwierdził, że jej nie nienawidzi, w porządku - ale mimo wszystko wciąż uważa, że Vera zgodziła się na udawany związek ze względu na pieniądze i rozgłos, a przecież nie ma w tym ani odrobiny prawdy. No nic, czekam aż to wszystko się wyjaśni.
    Oczywiście trzymam kciuki za Twoją wenę, mam nadzieję, że nowość szybko się pojawi. Mocno ściskam, kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  13. To będzie taki krótki komentarz, który rozwinę w piątek, albo jutro wieczorem. Powiesz mi co jest nie tak z tym czasem? Zapierdala tak szybko, że nie mogę się połapać.
    W każdym razie. Wiesz, że w moich oczach Zayn z tego opowiadania to czyste zło z seksowną fryzurą. Ale nadal czyste, cyniczne, sarkastyczne zuo. A w tym odcinku nie było po tym bohaterze ani śladu. Od chwili, gdy Verka-szmerka upadła mu na kolana do chwili, gdy wyciągał jej zarzyganą głowę z sedesu byl misiaczkiem nie do poznania.
    Ale weźmy sobie to powiedzmy szczerze - mamy kurwa rozdział dziesiąty, masę niewyjaśnionych wątków i kiedyś w końcu musieli przestać zabijać się spojrzeniami.

    To tak na krótko.
    JESZCZE TU WRÓCĘ! NIE ŁÓDŹ SIĘ ŻE NIE !!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Tutaj wpisz tytuł wpisu]


      No dobra. Jest sobie czwartkowy wieczór/noc i można się zabrać za nadrabianie. Właściwie to nadrobione jest, tylko trzeba napisać przyzwoity komentarz. Co do Zayna to już Ci opisałam w kilku słowach jak emocjonalnie wpłynęło na mnie jego zachowanie z tego rozdziału. Więc jesteś świadoma co sobie myślę. Ale chcę też zauważyć iż myślę o tym wprowadzeniu perspektywy Malikowej z innej strony. Językowo podoba mi się jak to poprowadziłaś. Nie siliłaś się na wyszukane słownictwo, tylko oddałaś zgrabnie prostotę tego jak myślą faceci. Wiem, że wiele problemów sprawił Ci ten fragment, toteż trochę się porozpływam nad tym. Znam ludzi, którzy uważają stosowanie kolokwialnego słownictwa w trzecioosobowej narracji za herezję, nawet się do nich zaliczam jeśli jest źle stosowane, ale w przypadku tego rozdziału kolokwializmy nie były oznaką niedokształcenia autora, jak jest w wielu przypadkach, ale oddaniem charakteru bohatera. W sumie nie łyknęłabym tego, gdyby to było ładniej napisane. I doskonale wiesz, że gdybyś tego nie zrobiła tak jak to napisałaś to w tych akapitach znajdowałby się lekko zabarwiony humorem i ironią pocisk. I chuj z tym, że sama nie jestem alfą i omegą jeśli chodzi o pisanie, ale zawsze jak coś mi nie gra to o tym powiem. Bo mogę. A co!
      To by było na razie tyle jeśli chodzi o formalności. Jedziemy dalej.
      Chyba dopiero w tym rozdziel sobie uświadomiłam jak bardzo spięta byłą Vera w poprzednich odcinkach whopper’a. Normalnie jakby miała kij w dupie. To jest dość zrozumiale przez to, że ma Mattiego na głowie i ojca, którego można by obedrzeć ze skóry, bo jest pierwszej próby skurwielem, ale teraz przynajmniej wiemy, że potrafi się dziewczyna oderwać od swojej szarej rzeczywistości i trochę pożyć. Plus, do problemów na jej barkach trzeba dodać Marcusa, który nie może się zdecydować czy jest irytującym, małym chujkiem, czy nie. Tak dla bezpieczeństwa utopmy go w klozecie do którego rzygała Vera, oooook?
      Ello, ello. Moja droga. Obie wiemy, że jestem z pomorza i nie mam nic przeciwko upijania się w trupa. Moje białe spodnie nadal są zdewastowane po tym jak wlałam w siebie o jedną za dużo szkocką i próbowałam tańczyć na drewnianym podeście – nie za dobry pomysł. Coś w stylu tego, na który wpadła Vera sądząc, że wlewanie w siebie niemożliwej ilości alkoholi jakoś naprawi jej świat. Sądzę, że po tej nocy i jej konsekwencjach, gdzie Zayn zaczął na nią patrzeć chociaż TROCHĘ inaczej, to ma laska więcej zmartwień. Bo było naprawdę spokojnie, kiedy chodziło tylko o logiczne decyzje i nasza księżniczka nie byłą zaangażowana w ten sztuczny związek emocjonalnie. Myślę, że w najbliższych czasach może się to zmienić.
      Jasna cholera! Ja mam na to nadzieję.
      Dobra, pisanie komentarza polega na wyrażaniu swojej opinii. Nie potrzebujesz bym Ci tu relacjonowała coś zawarła w rozdziale – sama to wiesz najlepiej. Soooooo…
      Zastanawia mnie zachowanie Liam. Zrobiłaś taki mały misz-masz w kwestii jego nagłego opuszczenia klubu, że zaczęłam być podejrzliwa. Cokolwiek zaplanowałaś w tej swojej uroczej, trupiej główce już nie mogę się doczekać tej frustracji, która z pewnością mnie dopadnie w kolejnych rozdziałach za sprawą twojego mistrzowskiego planowania fabuły.

      Usuń
    2. Cytowanie w komentarzach jest złe. Jest podle. Jest niskie i mało inteligentne. Ale jestem blondynką.
      „- Ja nie tańczę- syknął prosto do mojego ucha, przejeżdżając nosem po jego płatku”
      W tym momencie wydarzyły się dwie rzeczy równocześnie po mojej stronie komputera. Parsknęłam śmiechem przypominając sobie ten odcinek x-factora, jak wszyscy szukali Malika, bo ten uparł się, że tańcować nie będzie z bandą idiotów . To naprawdę miłe wspomnienie i dziękuję Ci za przywołanie go. Druga rzecz ma związek z tymi słowami, które pojawiły się po myślniku. Zayn Malik jeżdżący swoim doskonałym nosem po twoim uszku? Żaden pornol tego nie przebije. Let’s take a moment to appreciate that vision. Ok. Better staph.
      Widzisz co ze mną robisz? W publicznej wypowiedzi nie tylko zachowuje się jak kretynka, ale dokonuje też nieprzyzwoitych sugestii. Chociaż zaraz… TY ZACZĘŁAŚ. Jestem usprawiedliwiona.
      I na koniec. Jeszcze raz podkreślę jak bardzo jestem zaskochona zachowaniem Malika. Już w swoim pokoju, gdy Vera zapadała powoli w alkoholową śpiączkę wykazał inicjatywę. Czyżby to efekt słów Payno? Czy może jednak nie jest takim skończonym dupkiem jakim chcę go widzieć?

      Cóż… Dowiemy się tego w krótce, nieprawdaż?

      Loffffki. <333

      M.K

      Usuń
    3. Podpisywanie się pod cudzymi komentarzami jest jeszcze bardziej haniebne niż cytowanie, ale nie mogę inaczej, bo zgadzam się z każdym słowem! xx

      Usuń
  14. Ja czytam! Wciąż wchodzę z nadzieją na nowy rozdział.
    Tak boskie, że trudno porzucić <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Oczywiście że czyta. Ja niedawno w sumie to dziś zaczęłam i czekam na następny ;)
    Pozdrawiam kicia7

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział kiedy będzie następny?

    OdpowiedzUsuń
  17. Na prawdę nie wiem od czego zacząć... Czytam whoppera od dawna, ale dopiero teraz postanowiłam naskrobać jakąś porządniejszą opinię, niż "super" z anonima. Najbardziej lubię w tym całym czytaniu fakt, że mogłabym czekać tydzień, miesiąc, kilka miesięcy, a i tak będę wpadać na tę podlinkowane okienko w komórce i kukać, czy nic nowego nie dodałaś. Mam na prawdę niewiele takich blogów, a ten właśnie był pierwszym.
    Już od samego początku wiedziałam, że to coś dla mnie. Po pierwsze uwielbiam Zayna Malika, Selenę Gomez może mniej, jednakże ona tylko udziela twarzy Verze. Pasuje do tej postaci. Selena zawsze kojarzyła mi się właśnie z tancerkami przez kopciuszka, w którym zagrała ;] Po drugie kocham motyw brody. W sensie udawania dziewczyny kogoś tam sławnego, bo z tego przeważnie wychodzą true love itd. Sama zaczęłam o tym pisać, hehe. No nieważne. xd Dodatkowo kocham Twój styl pisania, wszystko opisujesz tak dokładnie i ciekawie. Aż miło poczytać jakieś dobre opowiadanie o One Direction, bo hej, to rzadkość. Odnalazłam niewiele takich perełek, nie licząc Larry shotów, ale o to też ciężko ;D
    Do samej fabuły i bohaterów....
    Od początku drażnił mnie ojciec Very, jak i Markus. Oboje to takie wrzody na małpim tyłku. Jak można postawić córce takie, za przeproszeniem, gówniane ultimatum. Udajesz dziewczynę Malika, dostajesz kasę na wymarzoną szkołę. Rodzice powinni wspierać swoje dzieci, a nie! To już pod wyzysk podchodzi. Nie dziwię się, że panna Stinson poszła na tak. W sumie cieszyłabym się na jej miejscu, tak sobie myślałam, że fajnie by było poudawać Malikową, jednak Zayn to skurwiel. Przepraszam za wyrażenia, ale nie mogę inaczej.
    Zachowuje się jak skończony dupek, a moją sympatię zdobył dopiero w tym rozdziale. No może jeszcze wtedy, kiedy bawił się z Mattym, Ten maluch to ogółem taka rozkoszna postać. Jak można go nie kochać?! Vera jest dla niego matką, przynajmniej ja to tak odebrałam. Dobrze, że mają taki, nie inny kontakt, bo nie zniosłabym kolejnej rozkapryszonej nastolatki, która ma gdzieś rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim swoją dojrzałością zapunktowała u mnie główna bohaterka. Chociaż kiedy z Zaynem wypełniali te ankiety, heheh, nieważne.
      Bardzo polubiłam też postać Eveline, nie, nie dlatego, że twarzy udziela jej Demi, po prostu jest taka pozytywna i dobrze wpływa na Verę! Czego nie można powiedzieć o Markusie. Mam nadzieję, że zniknie z życia wszystkich na zawszę. Nawet gdy urządził urodziny Matty'emu miałam ochotę wbić mu kij w oko :) *minka sadysty*. Zayn, chociaż już wspomniałam, że jest/był okropny, mnie tak nie drażnił, jak Markus!
      Chociaż dobrze, że się pojawił, ponieważ doprowadziło to do scen z tego i poprzedniego rozdziału! Och, uwielbiam czytać opisy tych imprez gwiazd! Zabawa, a potem afterek ;)
      Bardzo kochano ze strony Zayna, że pozwolił Verze spać w swoim łóżku, a na dodatek sam ułożył się obok łóżka! Jest dla niego nadzieja! Chociaż logicznie pomyślał, bo zakładam, że dziewczyna zrobiłaby awanturę po pobudce, gdyby jednak spali ze sobą.
      Mimo wszystko najbardziej fenomenalną sceną okazała się scena łazienkowa, kiedy sobie tak porozmawiali. Myślę, że powiedzenie prawdy ułatwiłoby, a może nawet odmieniło całkowicie relację głównych bohaterów. Zayn byłby inny, gdyby wiedział, że Vera robi to, co robi dla marzeń, a nie dla sławy i pieniędzy. Już tak swoją drogą, gdy patrzy się co przeżywa Eleanor za bycie dziewczyną Louisa, czy udawanie dziewczyny Louisa. Idk, ja tam jestem Larry Shipper, no ale, nie wiem czy chciałabym się wpakować w hejty i pogróżki od napalonych dwunastek. Cóż. Dobrze, że Vera znalazła jakieś tam wsparcie w Liamie. Lubię jego postać w opowiadaniach, jest taki kochany! Nie wiem czemu, ale chyba shippuję go z Eveline. Wiem, że nie mieli choćby jednej sceny, ale jak tak pomyśleć, huh? huh? Nie nic xd
      Także skończyłam swój wywód, jeśli masz ochotę przeczytać prolog u mnie, serdecznie zapraszam, ale o tym w spamie.
      Koniec końców dziękuję za whoppera, bo przez niego odzyskałam wiarę w opowiadania o One Direction! Później było Tajemnicze Serce, Last Direction, The Hesitate, ale whopper był pierwszy, o tak!
      Pozdrawiam serdecznie i życzę weeeny! Twoja czytelniczka, Sinner

      Usuń
  18. Witaj,
    jestem tutaj pierwszy raz, chociaż whopper leżał sobie w moich zakładkach od pewnego czasu i tylko czekał aż się za niego zabiorę. Zawsze tylko była wymówka, że nie mam czasu, że mi to długo zajmie, ale przed chwilą wręcz pochłonęłam na raz zarówno whopper, jak i stabiliser i muszę powiedzieć, że jestem bardziej niż oczarowana i zachwycona. Mam nadzieję, że opowiadania będą kontynuowane. :)

    Przechodząc jednak do sedna. Coś ujęło mnie w historii Very od samego początku, tylko nie jestem pewna, czy to sama historia, czy może baaaardzo przyjemny styl, jakim się posługujesz. Nie wierzyłam, że w świecie fanfiction zdarzają się naprawdę dobre opowiadania, dlatego jakoś zawsze omijałam tą tematykę szerokim łukiem, ale jednak trafiłam na prawdziwe perełki, dzięki którym jestem tu i ja.

    Co więcej bardzo lubię narrację pierwszoosobową, ja nigdy się jej nie podjęłam, bo obawiam się przeholować, dlatego wiernie tkwię przy trzecioosobowej, niemniej jednak podziwiam osoby, które opanowały ją do perfekcji i mówię tutaj o Tobie. :)

    Cóż, whopper jest ciekawy w swojej prostocie i zdecydowanie nie mam tu na myśli niczego złego, bo lekkie fabuły chłonę niczym gąbka wodę. Rozumiem pobudki Very, w sumie nie dostała zbyt dużego wyboru. Wóz albo przewóz. Udaje dziewczynę Malika i idzie do szkoły tańca, albo nie i pozostaje Verą z grzecznym chłopakiem Marcusem, przyszłym adwokatem.Oczywiście sam sposób osiągnięcia celu przypomina przeprawę przez bagno, ale wierzę, że w pewnym momencie nasza urocza para naprawdę zacznie się dogadywać, już teraz widać czasami jakieś maleńkie przebłyski. Metoda małych kroczków.

    Co zaś do Zayna, to ja naprawdę nie wiem. Nie potrafię go jednoznacznie skomentować, a jednocześnie przeraża mnie fakt, że w sumie to podoba mi się ta postawa złego chłopaka. On chyba faktycznie ma w sobie to coś, skoro nawet ja chętnie zamieniłabym się z Verą miejscami. Jasne, czasami bywa niemożliwie irytującym, upierdliwym wrzodem na zadzie, czasami pozwala sobie też na zbyt wiele, czasami komentarze są zupełnie nie na miejscu, nie można na nim polegać i robi tylko to, na co sam ma ochotę, ale mimo wszystko potrafi pozostać przy tym cholernie irytująco pociągający. Nie wierzę, że to piszę....

    Dobra, koniec tego dobrego.

    Chcę jeszcze powiedzieć dwa słowa o Marcusie. Na początku byłam do niego nastawiona dość obojętnie, nawet współczułam mu tej chorej sytuacji, w jakiej się znalazł, ale wraz z kolejnymi odcinkami zaczynam go lubić coraz mniej. Zwłaszcza za słowa braciszka Very, że przy nim często płakała, za niektóre zagrywki i zachowania, za te pogróżki i sceny. Sam przystał na coś takiego, więc jeśli faktycznie kocha swoją dziewczynę powinien ją raczej wspierać, chyba widzi, że ona także nie czuje się komfortowo w tej sytuacji.

    A na koniec chcę powiedzieć, że Zayn koniecznie musi dowiedzieć się prawdy o pobudkach, jakie kierowały Verą, gdy godziła się na odgrywanie tego cyrku. Pomogłoby im to obojgu.
    Ściskam,

    kaelie
    (http://masz-w-sobie-swiatlo.blogspot.com/
    twitter: @la_kaelie)

    OdpowiedzUsuń