czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział IV


          Pomimo tego, że od czasu „ujawnienia” naszego związku z Zaynem, nic nie zmieniło się w moim życiu, to skutki kontraktu były bardzo odczuwalne. Na każdym kroku musiałam się powstrzymywać od komentowania całej tej sytuacji, a potajemne spotkania z Marcusem jedynie nas od siebie oddalały. Co chwila kłóciliśmy się o coś, co było udawane. Chłopak podkładał mi pod nos jakieś zdjęcia z moich spotkań z Malikiem, a potem zasypywał mnie gradem słów, które nigdy nie okazywały się przyjemne. Najczęściej wychodziłam wtedy i uciekałam do studia, gdzie starałam się wytańczyć wszystkie złe emocje. W jednej chwili cały świat zaczął się mną interesować, paparazzi robili mi zdjęcia nawet gdy Zayna nie było w pobliżu, niektóre fanki mi wygrażały, obrażały i życzyły śmierci. Spadł na mnie ciężar, którego bez pomocy Eveline nie udźwignęłabym sama. Sama jestem sobie winna, bo podpisałam kontrakt z diabłem.

Chodziłam po pokoju tam i z powrotem, nerwowo spoglądając na zegarek. Opiekunka Mattiego spóźniała się już trzydzieści minut, a ja za dziesięć minut miałam wyjść z Zaynem. Zespół wrócił z jakiejś promocji ze Stanów i musieliśmy się pokazać razem. W końcu moje serduszko krwawiło, bo nie widziałam mojego ukochanego chłopaka przez dłuższy czas. Ahh, ta miłość.

          - Vera, ona chyba nie przyjdzie – burknął mój młodszy brat, obracając się w moją stronę – Może obejrzymy jakiś film?

          Uśmiechnęłam się lekko, jednak wcale mi do śmiechu nie było. Z chęcią zostałabym z Mattym, ale zobowiązałam się do czegoś innego i teraz z podwójną siłą obracało się to przeciwko mnie.

          - Włącz jakiś, a ja jeszcze raz spróbuję do niej zadzwonić.

          Wybrałam odpowiedni numer, ale po pięciu sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka. Nagrałam kolejną wiadomość z nadzieją, że może w końcu je odsłucha. Została mi ostatnia deska ratunku, z której tak bardzo nie chciałam korzystać: Zachary. Odszukałam jego imienia w kontaktach i nacisnęłam na zieloną słuchawkę.

          - Vera, nie teraz, za pięć minut mam ważne spotkanie – usłyszałam głos swojego ojca, a następnie dźwięk przerwanego połączenia.

          Rozłączył się. Najzupełniej w świecie się rozłączył. Spojrzałam w stronę małego, który leżał na kanapie i oglądał jakąś bajkę. Nie mogłam go zostawić samego, a zarazem nie chciałam, aby poznał Zayna. Był za mały, żeby zrozumieć, co się tak naprawdę dzieje, a do tego zbyt szybko przywiązywał się do ludzi. Malik nie był godny, aby wejść w życie Mattiego, więc musiałam tego bronić. Gdy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi, jak oparzona podbiegłam do nich, wciąż się łudząc, że to opiekunka. Nic bardziej mylnego.

          - Cześć kochanie.

          Przed drzwiami najzwyczajniej w świecie stał Zayn, uśmiechając się od ucha do ucha, a przed bramą zgromadziło się stado paparazzi, czekających na rozwój wydarzeń. Uśmiechnęłam się najsłodziej jak potrafiłam, a zaraz potem rzuciłam mu się w ramiona. Kilka zdjęć i koniec.

          - Widzę, że czegoś się nauczyłaś – szepnął chłopak, mocniej mnie ściskając – Mam nadzieję, że masz coś jeszcze w zanadrzu.

          Ton jego głosu przyprawił mnie o ciarki, ale mimo to udawałam, że nic takiego się nie stało. Gdy tylko się od niego odsunęłam, chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam go do środka do domu. Razem z dźwiękiem zamykanych drzwi, zniknęła z mojej twarzy udawana radość, a jej miejsce zajęła obojętność.

          - Vera, kto przyszedł?

          Głowa Mattiego wyłoniła się zza kanapy, a ja na chwilę zamarłam. Zapomniałam, zapomniałam! Spojrzałam na brata, a potem lekko się uśmiechnęłam. Musiałam jak najszybciej wybrnąć z tej sytuacji, aby nie narobić więcej szkód. Intensywnie myślałam nad słowami, ale żadne nie wydawały mi się wystarczająco dobre. W międzyczasie mój ciekawski braciszek zdążył znaleźć się obok mnie i delikatnie chwycić moją dłoń, wyczekująco na mnie spoglądając.

          - To jest Zayn – powiedziałam w końcu, przenosząc wzrok na mulata.

          Na jego twarzy nie było cienia odrazy, poirytowania czy nawet nienawiści. Uśmiechał się od ucha do ucha i biła od niego pozytywna aura.

          - Cześć, jestem Matty – blondyn wystawił swoją małą rączkę w stronę Malika.

          - Zayn – mój udawany chłopak przykucnął i uścisnął dłoń – Nie wiedziałem, że z ciebie taki duży chłopak.

          - Vera, czy Zayn może z nami zostać i się pobawić trochę?

          Patrzyłam na tę scenę z niedowierzaniem, a zarazem myślałam, co mam odpowiedzieć  małemu. Musieliśmy z Malikiem wyjść, pokazać się na mieście. A z drugiej strony moje koła ratunkowe się wyczerpały i nie mogłam zostawić brata samego.

          - Matty, idź się przebrać, ok? – przykucnęłam przy nim, poprawiając mu koszulkę – Zaraz coś wymyślimy.

         Dałam mu buziaka w czoło, a on od razu pobiegł na górę do swojego pokoju. Cóż, teraz należało wprowadzić mojego towarzysza w plan, którego jeszcze nie miałam. Najwolniej jak umiałam, odwróciłam się w jego stronę z nadzieją, że to wszystko jakoś samo się rozwiąże. Niestety jedynie pogarszałam sprawę.

          - Mamy problem.. – zaczęłam, patrząc mu głęboko w oczy – Opiekunka nie przyszła i nie mam z kim zostawić brata.

          - Weźmiemy go ze sobą – powiedział obojętnie Malik – Młodsze rodzeństwo dobrze wpływa na wizerunek naszego związku w mediach.

         Czułam się fatalnie, jak gdybym właśnie zabierała swojemu młodszemu braciszkowi jakąś cholernie ważną dla niego rzecz. Był ostatnią osobą, jaką chciałabym wplątać w tą zawiłą plątaninę kłamstw i chociaż wiedziałam, że ten moment prędzej czy później będzie musiał nastąpić, to i tak czułabym się o niebo lepiej, gdyby stało się to nieco później. Niestety teraz nie miałam właściwie żadnych praw, aby decydować w tego typu sprawach. Byłam uzależniona od Zayna, choć tak naprawdę on był jedynie namiastką całego tego zła, które mnie otaczało. To ludzie z Modestu trzymali mnie w swoich rękach, manipulowali uczuciami moimi i bliskich dla mnie osób, decydowali o wszystkim, a ja mogłam jedynie uśmiechać się i bez słowa im przytakiwać. Byłam sfrustrowana i przytłoczona obecną sytuacją, a jedyna rzecz, o której rzeczywiście marzyłam, to obudzić się i roześmiać sama do siebie zdając sobie sprawę z tego, że to tylko głupi sen. Ogarniało mnie gigantyczne przygnębienie, kiedy tylko uświadamiałam sobie, że coś takiego nigdy się nie wydarzy. Musiałam się z tym pogodzić, teraz tak właśnie miał wyglądać każdy mój dzień, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Kłamałam jak najęta, wszędzie, niemal w każdej sytuacji, wszystkim. Najgorsze było to, że był to dopiero początek, a ja już nie czułam się sobą. Kim tak naprawdę byłam, bo na pewno nie tą samą Verą Stinson, którą byłam przed tym wszystkim. Czym było teraz moje życie skoro Modest odebrał mi dosłownie wszystko, co było dla mnie ważne. Prywatność, Marcusa, a teraz w swoje szpony porywał również moją rodzinę, co chyba bolało mnie najbardziej. Szczera mogłam być tylko wtedy, kiedy mówiłam o tańcu. To jedno się nie zmieniło. Wciąż był dla mnie najważniejszy, stał się ostoją spokoju i czymś, dzięki czemu mogłam się wyżyć. Pomagał mi przetrwać, a ja zaczęłam poświęcać mu dosłownie każdą wolną chwilę. Kiedy tańczyłam, byłam spokojna, opanowana, nie myślałam o zmartwieniach. Gdybym tylko mogła w ogóle przestałabym wychodzić ze studia i po prostu tam zamieszkała. Ale i to nie było możliwe.

          - Vera, mogę wziąć ze sobą Batmana? – Matty pociągnął mnie za rękę, wyciągając z zamyślenia – Bo Teodor nie ma ochoty na wycieczki.

         Uśmiechnęłam się mimowolnie na wspomnienie o pluszowym słoniku, z którym mój młodszy brat się nie rozstawał. Spojrzałam na Zayna, który wzrok miał wbity w postać młodego. Mogłam go zlustrować z góry na dół, a on nawet tego nie zanotował.

          - Możesz – poczochrałam włosy Mattiego – Ubierz buty i wychodzimy.

          Sama nie odezwałam się więcej ani słowem, jedynie obróciłam się na pięcie i skierowałam swoje kroki w stronę garażu. Jeżeli mały Stinson miał jechać z nami, musiałam wziąć z samochodu fotelik, na którym musiał siedzieć. Gdy wróciłam do przedpokoju, Zayn kucał przy blondynie i pomagał mu zawiązać buty, uśmiechając się promiennie od ucha do ucha. Chłopiec śmiał się, a przy tym wyglądał na szczęśliwego. Oprócz spotkań z Marcusem, nigdy wcześniej nie spędzał z kimś całego dnia, dlatego podejrzewałam, że był cholernie podekscytowany. Szkoda, że nie podzielałam jego sympatii do Malika. Przynajmniej jakaś jej namiastka by mi się przydała do dalszego normalnego życia.

          - Gotowa? – mulat obrócił się w moją stronę, a ja zauważyłam, że Matty trzyma go za rękę.

          - T-tak. – wydukałam, nerwowo zakładając kosmyk włosów za ucho.

          - Mogę to wziąć?

          Zayn pokazał ręką na fotelik, a ja od razu mu go podałam. Byłam w transie. Mój młodszy braciszek już zdążył polubić mojego największego w tej chwili wroga, a ja sama do tego doprowadziłam. Ale nie mogłam mu niczego zabronić, bo to tylko złamałoby mu serce. Zamyślona wyszłam na zewnątrz i wzięłam się za zamykanie drzwi, podczas gdy brunet montował fotelik w samochodzie. Na chwilę zapomniałam o paparazzi, którzy robili nam zdjęcia i krzyczeli, żeby zwrócić naszą uwagę. Gdy Matty siedział już w samochodzie, Zayn zbliżył się do mnie, chwycił mnie za rękę i poprowadził do drzwi od strony pasażera, które otworzył, a potem dał mi buziaka w usta, jakby naprawdę mu zależało. Uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafiłam, aby paparazzi mieli dobre zdjęcia, po czym szybko usiadłam na swoim miejscu. Malik chwilę później do nas dołączył.

          - No kolego, gdzie chciałbyś jechać?- brunet odwrócił się do tyłu z szerokim uśmiechem spoglądając na malca, a kąciki moich ust całkiem nienaumyślnie powędrowały ku górze.

          Podobało mi się to w jaki sposób zwracał się do Matty'ego. Był zupełnie inny niż zwykle. Bardzo ciepły, czuły, a w jego głosie można było usłyszeć autentyczną troskę. Nie było się więc czemu dziwić, że to wszystko niezmiernie mnie zaskakiwało. Zazwyczaj słyszałam od Malika jedynie opryskliwe i aroganckie odzywki, którymi skrupulatnie próbował mi uprzykrzyć dosłownie każdą wspólnie spędzoną chwilę. Miałam wrażenie, że cały ten obraz totalnego sukinsyna, którym starał się bronić, runął, a on po raz pierwszy w życiu pokazał, że nie zawsze musi zachowywać się jak kompletny dupek. Miałam nieodparte wrażenie, że jest to jedynie jednorazowa sytuacja, która prędko się nie powtórzy, mimo to postanowiłam czerpać z niej jak najwięcej.

         Zayn postanowił zabrać nas do Zoo, na co Matty zareagował w bardzo entuzjastyczny sposób. Biegał, szalał i śmiał się, a co najważniejsze mulat niemal przez cały czas dotrzymywał mu kroku. Ja trzymałam się nieco z boku nie mogąc do końca się odprężyć. Cała ta sytuacja była dla mnie po prostu czystą abstrakcją i nijak nie potrafiłam się z nią oswoić. Tylko czasem dołączałam do nich, aby paparazzi, którzy bez wątpienia obserwowali nas z ukrycia, mogli zrobić kilka dobrych zdjęć. Czułam niesmak wobec zaistniałej sytuacji. Nie mogłam, po prostu nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że najważniejsza osoba w moim życiu całkiem nieświadomie brata się z wrogiem, z kimś kto był tykającą bombą nieszczęść i niepowodzeń, która mogła wybuchnąć właściwie w każdej chwili. Można nawet było powiedzieć, że w pewnym sensie byłam zazdrosna o względy brata. Nie podobało mi się to, jak szczerze uśmiechał się w towarzystwie Malika i miałam ogromną ochotę zabrać go stamtąd jak najszybciej. Nie zrozumiałe było dla mnie to, że ktoś kto względem mnie zachowuje się w tak arogancki sposób, może być tak miły dla kogokolwiek innego. Dopiero wtedy tak naprawdę zdałam sobie sprawę z tego, że Zayn wcale nie jest złym człowiekiem. Gdzieś tam w środku, w głębi jego duszy krył się naprawdę wspaniały i bardzo uczuciowy chłopak, który swoim kretyńskim zachowaniem próbował się bronić. Tak, to zdecydowanie była obrona. Czuł się zagrożony, można powiedzieć, że w pewnym sensie byłam intruzem na jego terytorium, przeszkadzałam, a do tego natrętnie pojawiałam się w jego życiu, kiedy on potrzebował świętego spokoju. Może to głupie, że starałam się tłumaczyć go przed samą sobą, on przecież nie miał dla mnie nawet odrobinę wyrozumiałości, ale miałam wrażenie, że jeśli oboje będziemy próbować ze sobą walczyć, to ta wojna nigdy się nie zakończy, a ja naprawdę nie miałam na nią siły. Czy miałam zamiar odpuścić i dać się stłamsić temu pajacowi? Ależ skądże. Postanowiłam po prostu spróbować się z nim dogadać. W końcu byliśmy po tej samej stronie, jakby na to nie patrzeć.

          Czas mimo wszystko upływał mi w całkiem sprawny sposób. Kilka razy nawet uśmiechnęłam się całkiem szczerze i chociaż mnie samą wprawiało to w niemałe zaskoczenie, to musiałam stwierdzić, że w gruncie rzeczy tego dnia nie bawiłam się najgorzej. Obyło się bez głupich docinków i dogadywanek, a nawet chłopak oszczędził mi głupich min i nie posyłał w moją stronę kpiących uśmieszków, jak miał to w zwyczaju robić. Wszystko co dobre niestety się kończy, dlatego i my zmuszeni byliśmy wrócić do domu. Matty był załamany, błagał Zayna aby ten spędził z nami jeszcze chociaż odrobinę czasu i zgodził się pójść do domu tylko i wyłącznie pod warunkiem, że Malik za niedługo znów nas odwiedzi.

          - Wejdziesz do środka? – zapytałam Zayna, gdy tylko Matty zniknął za drzwiami domu.

         Wydawało mi się, że po tak dobrze spędzonym dniu będzie chciał wejść na chwilę i trochę zmieni nastawienie do całego tego cyrku, przy okazji dając mi trochę luzu. Nic bardziej mylnego.

          - Moja praca charytatywna na dzisiaj skończona, nie myśl, że zawsze będzie tak miło – warknął, a ja aż lekko odsunęłam się na bok – Plus masz gościa.

          Kątem oka spojrzałam przez uchylone drzwi, które pod ciężarem mojego ciała otwarły się jeszcze bardziej. Kompletnie zapomniałam o Marcusie, z którym byłam umówiona. Serce zaczęło mi bić mocniej, ponieważ wiedziałam, że mój prawdziwy chłopak pewnie dostawał białej gorączki. Nienawidził, gdy miałam inne priorytety niż on, a co dopiero, gdy tym priorytetem był udawany związek. Przygryzłam nerwowo wargę i przeniosłam wzrok z powrotem na Zayna, który teraz stał niebezpiecznie blisko mnie. Nie rozumiałam, co się dzieje, gdy jego dłoń wylądowała na mojej brodzie, a jeszcze bardziej byłam zdezorientowana, gdy jego usta złączyły się z moimi i chłopak mnie pocałował. Ale nie był to taki udawany buziak, tylko normalny pocałunek. Na chwilę zapomniałam o całym świecie, ale szybko wyciągnęło mnie z niego głośne chrząknięcie Marcusa. Malik podniósł głowę, posłał mu uśmiech i obrócił się na pięcie, spokojnym krokiem wracając do samochodu.

          - Do zobaczenia jutro.

          Krzyknął jeszcze na pożegnanie, a ja nie miałam pojęcia, co mam teraz zrobić. Jak z tego wybrnąć. Przed domem nie było żadnych paparazzi, więc Zayn nie powinien nawet mnie dotykać, a jednak postanowił zrobić coś, czego nie było w planach. Na oczach mojego chłopaka. Jak mogłam być taka głupia! Malik pewnie zrobił to specjalnie, żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie. Bałam się nawet odwrócić w stronę Marcusa, bo czułam, że jestem na straconej pozycji. Żadne argumenty nie poprą tego, co wydarzyło się przed minutą.

          - Będziesz tam tak stała, czy łaskawie raczysz wejść do środka?

          Jego głos ociekał wściekłością. Bez słowa weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Rozejrzałam się, czy Matty jest gdzieś w pobliżu, ale nie zauważyłam nigdzie jego blond główki. Pewnie poszedł się kąpać, bo to jego godzina. Szukałam w głowie słów, które mogłyby jakoś załagodzić stan rzeczy, jednak miałam kompletną pustkę.

          - Widzę, że świetnie się bawiliście. Matty jest zachwycony twoim nowym chłopakiem. Tak bardzo, że aż moja kolacja podeszła mi do gardła.

          - Dobrze wiesz, że między mną a Zaynem nic nie ma i się nie znosimy. Marcus, to ciebie kocham.

          Podeszłam do niego i próbowałam go przytulić, pocałować, cokolwiek, jednak ten szybko się odsunął. Całe jego ciało było zesztywniałe, a dłonie zacisnęły się w pięści. Chwilę później próbowałam się obronić przed atakiem słownym, niestety nie byłam przygotowana na takie słowa.

          - Mam wrażenie, że przestaliście już udawać. To wszystko jest chore, Vera, po prostu chore! Zachowujesz się jak przedszkolak, który za wszelką cenę dopnie swego. Tak się zarzekałaś, że nie wciągniesz w to Matt’ego, a teraz co? Ano tak, pewnie ładnie w trójkę wyglądaliście na zdjęciach. Dzieciak poprawi wizerunek pieprzonego Zayna, a ciebie tatuś pochwali za dobre sprawowanie.

          W moim gardle urosła gula, przez którą nie chciał się przedostać żaden dźwięk. Najbardziej bolało mnie to, że Marcus miał rację. Każde jego słowo było zgodne z prawdą, która aż kuła w oczy, jednak to ja miałam do niego żal, że nie wspiera mnie w tej sytuacji. Czułam, jak moje oczy napełniają się łzami. Nie chciałam tego, ale nie potrafiłam nic z tym zrobić.

          - Zastanów się nad tym wszystkim.

          Marcus wyminął mnie i zniknął za drzwiami, a ja pozwoliłam, żeby emocje wzięły nade mną górę. Bezsilnie opadłam na kanapę i schowałam twarz w dłoniach. Jak mogłam być taka głupia. To wszystko nie miało najmniejszego sensu, a do tego raniłam siebie i wszystkich dokoła. Byłam tak zapatrzona w swoje marzenia, że najzwyczajniej w świecie sprzedałam swoją duszę.

          - Wiesz Vera.. – usłyszałam głos Matt’iego, a po chwili jego mała rączka dotknęła mojej dłoni – Wolę Zayna, niż Marcusa.

         Na chwilę zapomniałam, jak się oddycha i z niedowierzaniem spojrzałam na blondyna.

          - Przy Zaynie przynajmniej nie płaczesz.

          Jeszcze bardziej się rozpłakałam i przytuliłam młodego. On miał więcej rozumu niż ja i pomimo moich złych decyzji, kochał mnie najbardziej na świecie. Dzięki niemu uśmiechnęłam się na chwilę, aby potem wziąć go na ręce i zanieść go do pokoju. Włączyłam mu bajkę, a sama poszłam wziąć szybki prysznic. Potem położyłam się koło niego i razem obejrzeliśmy jakiś film animowany, przy którym obydwoje zasnęliśmy. Matty to mój mały skarb, który zawsze jest po mojej stronie.














To tyle. Wybaczcie długą nieobecność. Daję sobie rękę uciąć, że kolejny rozdział pojawi się po sporo mniejszej przerwie, po prostu ten był dla mnie ciężki. Jako chyba jedyny w całym tym opowidaniu był kompletnie niezaplanowany, nie miałam na niego pomysłu. Dziękujcie Joyster, bo odwaliła kawał naprawdę cholernie dobrej roboty i nie wiem, czy bez niej rozdział w ogóle by się pojawił. Dziękuję.
Tutaj macie jeszcze na zachętę piękny ZWIASTUN, który zrobiła dla mnie Maura, dzięki <3
Do napisania robaczki <3
@vespeerr
Stabiliser
Ask.

18 komentarzy:

  1. Chciało by się napisać długi i fajny, logiczny może nawet wyczerpujący komentarz, ale dzisiaj chyba wszystko zamyka się jednym, prostym zdaniu:

    Shit, uwielbiam Zayna!!!

    W ogólnym rozrachunku dzieci nie lubię. Nie rozczula mnie potomstwo moich koleżanek, czy koleżanek mojej mamy. Ale mój brat to moja świętość i jak Vera broniła bym go do ostatniej kropli krwi. A Zayn był dla młodego taki miły, tak naturalnie przedstawiłaś jego sympatyczną reakcje i interakcje z bratem bohaterki, że nic tylko siedzieć i się rozpływać. No, normalnie jak masło. Przeuroczy kolorowy obrazek wykreowany przez Ciebie słowami sprawił, że moje lodowate serce urosło odrobinę, kochana. Jeszcze trochę i się wzruszę.

    A Marcus? Możemy wyrzucić Marcusa przez okno? Ja przytrzymam je otwarte, a ty zrobisz hop. I wszyscy będą szczęśliwi, bo na obrazku zostanie śliczna i utalentowana Vera oraz tajemniczy i nie tak paskudny Zayn, który jak widzimy ma w sobie pokłady dobroci.

    Dobra, wiem że nie możemy. Główna bohaterka jak sama nazwa wskazuje jest kobietą. A z nimi nigdy nie ma łatwo: rozterki, wahania, złe decyzje pomieszane z dobrymi decyzjami.

    Och, ale będzie jazda.

    Lofffki. :***

    M.K

    ( http://last-direction.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwiastun ładny, nawet Mom się podobał. Nie ma za co. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zayn najpierw zaskoczył mnie pozytywnie, gdy tak fajnie zachował się wobec młodego, a potem negatywnie, gdy wypowiedział do Very te okropne słowa. Ten pocałunek wcale nie był konsekwencją jego dobrych uczuć, a chęcią dogryzienia Verze i Marcusowi. Szkoda, że nie udało jej się ochronić brata przed tą szopką, ale jest bardzo mądry i rezolutny, więc w niego wierzę.
    Rozdział długi i udany. Uwielbiam takie. Tylko nie każ nam tyle czekać na następny.
    Całuję i zapraszam do siebie:
    [gotta-be-you-darling]
    [spojrz-w-moje-oczy]
    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń
  4. No dobra... Nie wiem od czego zacząć. Może od tego jak bardzo wkurwia mnie Marcus? Albo od Zayna, który jest nie wiadomo jaki i nie wiadomo co tak NAPRAWDĘ sobie myśli? A może od tego jak bardzo uwielbiam małego i jak straszliwie cieszę się, że jest częścią tej historii? Jednak od tego trzeciego. Postać Matty'ego jest super wykreowana, ale nie tak bardzo dobrze jaka sama relacja między nim a siostrą. Z rozdziału na rozdział coraz dobitniej widać to jak cholernie jest on ważny dla Very. Widać gołym okiem, że oddałaby ona za niego wszystko i wydaje mi się, że nie starałaś się za bardzo przy przedstawianiu tego, a wyszło to po prostu całkiem naturalnie. Bardzo, ale to bardzo cieszę się, że Matty jest jedną z postaci tego opowiadania, bo wnosi do niego wiele. Miłość, tę szczerą i prawdziwą, ukazuje mega silną więź, jaka może powstać, istnieć pomiędzy dwiema osobami, zauważa też istotne rzeczy i widać jaki jest bystry. Z początku, z tego, co mi wiadomo mały nie miał odgrywać aż tak istotnej roli tutaj, ale jednak jest perełką tej historii. Gdyby nie on Vera nie miałaby o co walczyć. Owszem, walczy o marzenia, ale i też o brata i broni go zaparcie przed złem. Nic dziwnego, że gdy Zayn pojawił się w jej domu spanikowała. Na jej miejscu ostatnią także nie chciałabym wciągać w to Bogu winnego dziecka, a że Matty (jak wspomniałaś) prędko się przywiązuje, tym bardziej. Niestety nie udało się, ale dzień faktycznie minął miło, z tym że końcówka znów burzy tę całą "przyjemność" sytuacji, a raczej to, co powiedział Zayn. " Moja praca charytatywna na dzisiaj skończona, nie myśl, że zawsze będzie tak miło". To było co najmniej bezczelne. Już mógł sobie darować taki komentarz i zachować swoje podłe intrygi dla siebie. Może i lepiej by wyszło, gdyby nie uświadamiał Very, że przez cały dzień oszukiwał zarówno ją, jak i młodego (co było dla dziewczyny rzecz jasna większym ciosem). Jednym słowem wkurzył mnie tym i to nie mało. Mojej sympatii Zayn szybko nie zyska i nie mam pojęcia co musiałby się wydarzyć, żebym mu zaufała. A co dopiero Vera... Taki z niego świetny aktor. Ja już sama nie wiem co mu w głowie siedzi, które z jego poczynań są kłamstwem, a które prawdą. Mozliwe, że on sam już tego nie wie. Ten wizerunek chama i aroganta to maska, powiedz, że tak, bo jak nie to nigdy typa nie polubię, ale... Marcus też święty nie jest! Może i w tej jego wyszukanej wypowiedzi był jakiś cień prawdy, ale mimo wszystko powinien wspierać Verę i choć przez sekundę zastanowić się jak to wszystko musi być nieziemsko ciężkie dla niej! Niech on zdupia :/ Jego tez nie lubię. W ogóle mam wrażenie, że on traktuje Verę jak swoja własność. Co to w ogóle znaczy, że on się wkurza, jak ona się spóźnia, a sam może to robić; że on nie lubi tego, tamtego, siamtego. Jak mu nie pasi, to niech spyla i nie ustawia nikogo do pionu, bo sam powinien się trochę ogarnąć, zaś sam najprzyjemniejszą osobą nie jest :/ Tyle ode mnie wczas, dawaj jakąś dramę i 1D, bo już się nie mogę doczekać, jak Vera ich pozna XD
    Kocham Cię i weny życzę<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde. Jest 3:20, więc wybacz, jeżeli ten komentarz będzie jakimś totalnym nieogarem. Targają mną takie sprzeczne uczucia. Mam ochotę rzucić się z pięściami na Zayna i jednocześnie go pochwalić, nawrzeszczeć na Marcusa i jednocześnie chcę być z niego dumna. Ale od początku, bo chyba tak będzie najlepiej...
    Opiekunka zawaliła. W ogóle, nie wdając się w to jakoś bardziej, ale jak tak można? Chyba się powinno zadzwonić albo chociaż odebrać telefon. A biedna Vera nie mogła nawet liczyć na pomoc ojca. Ten człowiek mnie przecież tak cholernie, cholernie, przecholernie irytuje, że to się chyba już nie zmieni. Wszystko jest ważniejsze od jego własnego dziecka. Szkoda gadać.
    W końcu zjawia się Zayn i w sumie podoba mi się to, że nie przeszkadzała mu obecność Mattiego w ich spotkaniu. Urocze było to, kiedy pomagał wiązać mu buty. BOŻE, wyobraziłam to sobie i wierz mi, rozpłynęłam się pod wpływem tak wspaniałego widoku! Ogólnie cały ich wypad przebiegł pomyślnie, bez żadnych awantur, sprzeczek, dogadywania, wszystko było w końcu takie... prawdziwe? Odniosłam po prostu takie wrażenie. Ani Vera, ani Zayn nie musieli niczego udawać, po prostu świetnie się bawili.
    Tylko dlaczego do jasnej cholery MALIK musiałeś wszystko spieprzyć? Za to mam ochotę przywalić mu w tę śliczną buźkę. Te jego cyniczne słowa w stylu 'dzień dobroci dla zwierząt się już skończył' no po prostu, brak mi słów. Czy on nie może chociaż raz zachować się jak normalny człowiek? Nie wierzę, że jest taki arogancki, niemiły i bezczelny. Ten kontrakt go tak odmienia i wszystko, co się wokół niego dzieje. Bo udowodnił, że jeżeli chce to potrafi. I jeszcze ten jego pocałunek! Do tej pory jestem w szoku :O Ja rozumiem, gdyby gdzieś byli paparazzi, ale totalnie nic. A ten od tak sobie ją całuje. Powaliło go. Znaczy się, gdyby miał dobre intencje, pewnie bym się cieszyła. Ale on chciał wzbudzić zazdrość w Marcusie i pokazać mu swoją wyższość. Cóż, udało mu się. Po części nie dziwię się chłopakowi, że właśnie zareagował w taki sposób, nawrzeszczał na Verę i po prostu sobie poszedł. Sama nie wiem, czy zdołałabym wytrzymywać coś takiego. Ale z drugiej strony, w końcu jako jej chłopak powinien dawać jej wsparcie. Zapewnia go, że nic nie czuje do Zayna i kocha tylko jego, więc przydałaby się tutaj odrobina zaufania. Także kolejna rozterka. Dobrze, że w tym rozdziale tak dużo było tego małego aniołka, który tylko sprawiał, że się uśmiechałam. No i oczywiście ostatnia scena rozwaliła mnie totalnie. Przy Zaynie Vera nie płacze tak bardzo, to prawda. Ale płacze głównie przez niego, bo to on jest sprawcą wszystkich jej nieszczęść. Czekam misiu na rozdział następny, dużo, dużo weny. Całuję <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwwww o bosh, rozdział cudowny okcniuecbiec taki słodki *_____*
    Zayn to juz chyba pobił samego siebie:33 i przy jej braciszku omg :oooo to było ... 8 cudem swiata!!
    A juz tylko to potwierdziłaś poprzez ten pocałunek na koniec *.*
    Cudo, czekam na następny!!:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział wspaniały! Zayn jest strasznie denerwujący -,- Zresztą jak i Marcus. Mam nadzieję że Vera z nim zerwie.
    W ogóle, Matty taki słodziak *__* Szkoda że nie mam takiego brata..
    Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny zwiastun i rozdział!

    Nominacja ode mnie do Versatile Blogger Award! Wiecej na moim blogu:
    http://coldness-funfiction.blogspot.co.uk/p/blog-page_4.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne opowiadanie. Będę czytać i czekam na następny rozdział <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział.
    Zobaczyliśmy Zayna w innym świetle.
    Nie mogę się doczekać jak Zayn bd lepiej traktował Vere.
    @JustinePayne81

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda mi Very. Z jednej strony Zayn, który zachowuje się jakby miał schizofrenie, a z drugiej Marcus, który jest zerowym wsparciem. I jak ta biedna dziewczyna ma być stabilna emocjonalnie? No jak?
    Mimo tego, podoba mi się jak wykreowałaś Malika, bo wydaje mi się, że właśnie tak zachowywałby się w prawdziwym życiu. To nie ten typ, który lubi jak ktoś za niego podejmuje decyzje. Z kolei Vera jest delikatna jak porcelanowa laleczka, ale w głębi wydaje się wystarczająco silną osobą, żeby unieść to brzemię.
    Czekam na kolejny rozdział. :)

    Pozdrawiam,
    G.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku, końcówka rozdziału jest całkowicie urocza. Matty to naprawdeę bardzo mądry chłopiec. Szkoda, że ma takie kiepskie życie, chociaż w sumie nie najgorsze. Dobrze że Zayn chociaż na krótki czas ukazał swoją prawdziwą twarz. Szczerze sądziłam, że spróbuje normalnie porozmawiać z Verą, ale jak widac, że nie będzie tak łatwo. Współczuję dziewczynie, że wpakowała się w takią sytuację,.. Będzie ja to wiele kosztowało, ja chyba bym się na to nie zgodziła. Chociaż, gdyby była to sytuacja podbramkowa?
    Jestem ciekawa dlaczego Zayn pocałował Verę, skoro nie było dziennikarzy... Może naprawde po to, aby dopiec Marcusowi, czy może on lubi Verę? Dziwny człowiek z niego, serio. Na pewno skrywa wiele twarzy.
    Czekam na nastepny rozdział i życzę masy weny!♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Już od jakiegoś czasu zabieram się za napisanie tego komentarza, ale nie mam pojęcia, co takiego napisać. Wszystko już zostało powiedziane.

    Bardzo podoba mi się to, jak kreujesz postacie. Każda z nich ma inny charakter, każda jest wyjątkowa i każda zasługuje na pochwałę. Uwielbiam Matty'ego. Chłopiec jest po prostu rozbrajający. Bohaterce bardzo na nim zależy, z wzajemnością zresztą. Mają świetne relacje, umieją się pocieszyć, a Vera nie jest starszą siostrą, której nic nie obchodzi. Pokazujesz nam, jak bardzo troszczy się o brata, lubi spędzać z nim czas, jest dla niej ważny. Poza tym dziewczyna nie należy do osób, dla których liczą się tylko pieniądze i wygląd. Jest jej trudno poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, ale dzielnie daje radę i nie poddaje się. Nie potrafię zrozumieć Marcusa. Powinien wspierać swoją dziewczynę, skoro tak bardzo mu na niej zależy. A on co robi? Dokłada jej kolejnych zmartwień, czepia się i nie umie pogodzić się z tym, że to tylko na pokaz. No okej, mógł się wkurzyć, ale Vera zapewniała go, że Malik nic dla niej nie znaczy. Powinien zaakceptować ten fakt. I kompletnie nie rozumiem Zayna. Dla "swojej dziewczyny" jest strasznie oschły, opryskliwy, arogancki, niemiły, odpychający, wredny, złośliwy, chamski, a dla jej młodszego braciszka jest wcieleniem anioła. Z łatwością przychodzi mu udawanie, ale także irytowanie naszej bohaterki. W zoo był taki uroczy, ale oczywiście musiał wszystko zepsuć. Bo to do niego musi należeć ostatnie słowo. I po co on pocałował Verę, skoro nigdzie nie było reporterów? Ach, no tak! Po to, żeby wkurzyć Marcusa i narobić dziewczynie problemów. Brawo, Malik, brawo!

    Poza tym piszesz naprawdę świetnie. Nie zauważyłam nawet, że doszłam już do końca rozdziału. Mogę tylko zazdrościć talentu i wyobraźni. ;)

    Pozdrawiam i życzę weny. ;)
    http://used-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Obiecałam sobie że skomentuje jutro z komputera bo komórka nie jest moja bajka. Szybkie pisanie mnie nie znosi. Chyba tak zrobię. Teraz mogę powiedzieć że słowa Mattiego mnie załatwiły. Z resztą jak Vere. Miałam po prostu szokera. No i kąpiel z żółtymi kaczuszkami oraz banany. Zwijam się ;D jutro zostawię kompletny komentarz. Aj propes xde teraz dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  15. A więc jestem, wpadłam skomentować najbardziej sensownie jak potrafię, ale uwierz, ja nie potrafię. Może zacznę od tych "złych" rzeczy. Wyłapałam jedną jedyną, a mianowicie Twój brak wiary w siebie. Proszę, przeczytaj sobie każdy rozdział od pikselka do pikselka i powtórz, że coś nie wyszło. Jesteś doprawdy wspaniałą pisarką, masz talent, rozwijasz go! Jak nam [czytelnikom] ma się podobać, skoro sama jesteś nastawiona sceptycznie do swojej twórczości? Także moja rada na przyszłość: Zaczyna się od siebie ;)
    Nie mam więcej zastrzeżeń. Serio, mogę tylko siedzieć z rozdziawionymi ustami i kajać się przed Twoimi opisami uczuć. W ogóle, opisami, pomysłem, całą historią! To właśnie te jawne przedstawianie całości sprawiło, że zakochałam się w blogu doszczętnie. Rozdziałów nie ma dużo i powiem szczerze, że przeważnie, gdy zainteresuje mnie prolog czekam z przeczytaniem do pojawienia się przynajmniej 10ciu odcinków. Tu nie mogłam się powstrzymać. Ten początek, miałam jedno wielkie "o co cho?!". Nie mogłam wpaść na to, co wymyślił ten właśnie mężczyzna. A tu proszę! Chodzi o Vere! Może "przeanalizuje" jej postać...
    Uwielbiam tą panią. Jako raczej antyfanka Seleny, byłam z początku sceptycznie nastawiona, jednak po jakimś czasie miałam ochotę krzyczeć: "Boziu, kocham ją!". Całe podejście dziewczyny do życia, determinacja, widać, że jeśli chce, to potrafi. Jak w jednym momencie (nie pamiętam, który rozdział c;) Ev wspomniała, że nazwisko do czegoś zobowiązuje. Wszystko dla akademii tańca, huh? Osobiście nie znoszę tańczyć. Mam do tego wstręt, a kiedy już muszę chcę mi się płakać, zapaść się pod ziemię, nie wiem czemu, mam tak od zawsze i gdy dowiedziałam się co jest pasją Very zamierzałam kliknąć czerwony krzyżyk. DZIĘKUJE, ŻE TEGO NIE ZROBIŁAM! Nie wiem komu dziękuje, sobie? Chyba... Przepraszam, jestem wyczerpana, dlatego moja pisanina może być pozbawiona sensu... Ale przechodząc dalej. Chciałabym jeszcze wypowiedzieć się o innych postaciach. Na przykład przesłodzonym... Kurdę, zapomniałam jak ten koleś ma na imię, ale chodzi o pracownika Modestu. Obłudny człowiek, takich tylko tępić. Jednak podziwiam stoicki spokój... Nie potrafiłabym siedzieć i uśmiechać się, gdyby dwoje nastolatków przekrzykiwało siebie wzajemnie przed moim nosem. Hehe, odnośnie całego zajścia, to od razu wiedziałam, o co chodzi z kurtką, od razu wiedziałam, że ich współpraca będzie opierać się na złośliwościach, od razu wiedziałam, że Zayn będzie się zgrywał, od razu wiedziałam, jak zareaguje Marcus. Mimo to... Miałam takie niewielkie zaskoczenie na twarzy. Nie wiem dlaczego, ale tak jakoś wyszło, po prostu tak świetnie to przedstawiasz, że się zwijam. Kolejną sprawą do omówienia jest Matty. Jak ja uwielbiam to rozkoszne dziecko! Mimo, że cierpię na powszechnie znaną chorobę - dzieciowstręt, to tutaj nie mogłam przestać się rozczulać. Uroczy malec, z wielkim sercem [i rozumem]. A gdy już myślałam, że nic mnie nie zaskoczy, wyjechał z testem:
    "Wolę Zayna, przy nim przynajmniej mniej płaczesz." Moja japa była rozwarta przez przynajmniej dwie minuty, słowo honoru. Natchnęło mnie xd Aż musiałam odpalić sprzęt i napisać kawałek rozdziału ;)
    Ale podsumowując...
    a) Vera popełniła błąd... Nie chodzi mi o kontrakt, chodzi o danie drugiej szansy Marcusowi. Dobrze to ujęłam? Nie wiem, ale mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli.
    b) Zayn to czuły palant, który za wszelką cenę ukrywa swoją dobrą stronę.
    c) Eveline zachowuje się jak moja najlepsza przyjaciółka ;p.
    d) Banany i gumowe kaczuszki.
    No i chyba skończyłam ten dziki komentarz. Przepraszam, że jest całkowicie, za przeproszeniem, z dupy wzięty, ale nie potrafię komentować normalnie ;)
    Także pozdrawiam, życzę dużo weny, ciepła oraz czasu!
    xx
    Niewierna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Cudowny szablon! Jeśli sama go robiłaś, to wielkie gratulację. Świetna robota. No i nie byłabym sobą gdybym nie zaprosiła na moje ff o 1D. W szczególności Zaynie. Masz ochotę [aż 1 rozdział]? Serdecznie zapraszam. I błagam, nie zabij za spam ;*
      http://podroz-do-kraju-ktory-umiera.blogspot.com/

      Usuń
  16. Ja Cie ubóstwiam, dopiero znalazłam tego dlaga a już się w nim zakochałam <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Trochę mnie dziwi to nagłe przerażenie Very światem Zayna. A co ona myślała? Że dwa zdjęcia im zrobią, raz puszczą plotkę i do widzenia, to wszystko, zrobiłaś swoje? No przecież było wiadomo, że jej życie obróci się w nieznośny koszmar, że paparzzi będą wszędzie, a Marcus - dupek po dupek - ale przecież ma prawo być niezadowolony. Ja na pewno nie zrozumiałabym, gdyby mój chłopak miał udawać przed kamerami czyjegoś ukochanego ^^
    W tym wszystkim tylko Matti zachowuje się naprawdę słodko. Polubił Zayna i ja też go polubiłam. Dogadali się świetnie <3 Vera natomiast powinna się otrząsnąć. Wiedziało ciało co brało, nie? Teraz już za późno za żale i smutki XD

    Rozdział jak zwykle boski *.*

    OdpowiedzUsuń